ks. dr hab. Leszek Misiarczyk, prof. UKSW

 

Praktyka egzorcyzmu

we współczesnym kontekście kulturowym i teologicznym

Tematyka egzorcyzmów przeżywa w ostatnich latach z kilku powodów swój wielki renesans. Po pierwsze, do jej popularyzacji przyczyniły się produkcje filmowe typu „Egzorcyzmy Emily Rose” czy inne, które nawet jeśli przedstawiały tematykę w sposób bardzo uproszczony i spektakularny, to jednak obejrzane zostały przez miliony widzów na całym świecie. Choć oczywiście kwestia egzorcyzmów została podjęta przez twórców kina bynajmniej nie z powodu zainteresowania wiarą chrześcijańską, ale raczej po to, by dostarczyć współczesnym widzom mocnych wrażeń i przeżyć, niemniej jednak uczyniła temat nośnym społecznie. Po drugie, w obrębie już działalności Kościoła Katolickiego wiele uczynił dla przypomnienia tego zagadnienia swoimi publikacjami rzymski (a nie jak się to często błędnie określa „watykański) egzorcysta Gabriele Amorth.[1] Po trzecie wreszcie, sama wzrastająca liczba ludzie zniewolonych i opętanych zmusiła biskupów Kościoła Katolickiego do zajęcia się tą kwestią i ustanowienia w swoich diecezjach egzorcystów albo zwiększenia ich liczby ze względu na rosnącą potrzebę pomocy wiernym.

Wielu nie tylko katolików świeckich, ale również duchownych zaskoczyło gwałtowne wtargnięcie kwestii demonicznego opętania czy zniewolenia i egzorcyzmów do dyskursu zarówno społecznego jak też kościelnego. To zaskoczenie było tym większe, że w refleksji teologicznej po Soborze Watykańskim II unikano zarówno kwestii istnienia Szatana i demonów, jak też ich oddziaływania na ludzi właśnie w postaci opętania czy dręczenia uznanych przez wielu liberalnych teologów za relikt przeszłości, rodem ze średniowiecza i niemożliwy do utrzymania w Kościele XX wieku. Choć sam Sobór w kwestii wiary Kościoła w istnienie i działanie Szatana i demonów nic nie zmienił, to dosyć dowolna jego interpretacja w tym względzie była tak naprawdę odrzuceniem dotychczasowej nauki Kościoła na ten temat. Podkreślano, że w XX wieku nie można już wierzyć w istnienia Szatana i diabłów z rogami i ogonami, które uwodzą ludzi wtrącając ich do kotła ze smołą. Pomylono konieczność oczywistej korekty wcześniejszych wyobrażeń świata demonicznego z odrzuceniem niezmiennej wiary Kościoła w istnienie i działanie Szatana oraz złych duchów wyrzucając, jak to często ma miejsce, przysłowiowe dziecko z kąpielą. Innym powodem, oprócz zwykłego odrzucenia nauki Kościoła przez niektórych teologów, była również chęć znalezienia za wszelką cenę wspólnej płaszczyzny porozumienia ze współczesnym, coraz bardziej zlaicyzowanym, światem. Światem, który odrzucał istnienia Szatana i demonów tłumacząc wszystko, dzięki rozwojowi nowożytnej psychologii i psychiatrii, zaburzeniami psychicznymi. Dla wielu teologów ważniejsze stało się uznanie ze strony mediów za „oświeconych” niż wierność wierze i nauczaniu Kościoła.

Oczywiście, z jednej strony ostrożność ze strony teologów i duchownych Kościoła stała się zrozumiała po odkryciach współczesnej psychologii, która przekonująco pokazała, że niektóre objawy, często wcześniej uznawane za przejaw opętania czy dręczenia demonicznego, które kwalifikowałyby się do egzorcyzmu, dzisiaj można wyjaśnić dzięki diagnostyce psychologicznej czy psychiatrycznej jako zaburzenie psychiczne. Znamy, niestety z historii Kościoła przypadki egzorcyzmowania nie tylko ludzi dorosłych, ale nawet dzieci z powodu ich nadmiernej pobudliwości, żywiołowego temperamentu czy jakiejś nerwicy natręctw. Z punktu widzenia odkryć współczesnych nauk o człowieku, zwłaszcza psychologii i psychiatrii uznajemy to za błędne, bez obwiniania jednak ludzi tamtej epoki, którzy nie znali w takim stopniu jak my dzisiaj mechanizmów działania ludzkiej psychiki. Stąd postulat niektórych, aby nie dopatrywać się wszędzie działania demonów jest jak najbardziej słuszny, gdyż w przeciwnym razie sprowadza to wiarę chrześcijańską do rangi zabobonu i ośmieszą ją. Z drugiej jednak strony, odnosi się wrażenie, że w teologicznej refleksji Kościoła ostatnich dziesięcioleci nastąpiło zbytnie uzależnienie się od odkryć naukowych współczesnej psychologii, która np. w wersji radykalnej jak psychoanaliza Freuda przyjmowała założenie, że Boga nie ma a więc sfery duchowej w człowieku też nie ma a wszelkie potrzeby duchowe trzeba zredukować do sfery psychicznej. W innych nurtach psychologii ten postulat nie był może aż tak radykalnie formułowany, ale często niestety przyjmowany jako ukryte założenie antropologiczne. W ten sposób sfera duchowa w człowieku została zredukowana tylko do sfery psychicznej a psychiatrzy i psychologowie zaczęli żyć w złudnym przekonaniu, że nauka potrafi wyjaśnić wszystko co się dzieje człowieku. W odniesieniu do kwestii opętania i egzorcyzmów objawia się to nadal takim wishful thinking, że nie ma czegoś takiego jak opętanie demoniczne, lecz są tylko zaburzenia psychiczne. I nawet jeśli współczesna psychiatria nie wszystko dzisiaj może wyjaśnić, to na pewno tego dokona w przyszłości.[2] Tymczasem założenie, że nie ma czegoś takiego jak opętanie demoniczne nie jest założeniem naukowym i nie zostało nigdy empirycznie udowodnione. Jest to raczej dosyć naiwna „wiara” niektórych ludzi w naukową psychiatrię czy psychologię jako panaceum na wszelkie problemy psychiczno-duchowe człowieka. Nauka w ogóle nie jest w stanie ani potwierdzić ani zaprzeczyć czy w konkretnym przypadku mamy do czynienia z opętaniem czy nie i uzurpowanie sobie tego jest ogromnym nadużyciem. A to z kolei prowadzi do niesłusznego oskarżania praktykujących egzorcystów przez najczęściej niewierzących psychiatrów o przekraczanie granic swoich kompetencji. Sami zaś egzorcyści widzą w swojej praktyce jak często za pozornie zewnętrznymi objawami zaburzeń psychicznych ukrywają się rzeczywiste demoniczne opętania czy zniewolenia i z politowaniem patrzą na bezskuteczne farmakologiczne leczenie opętanych posądzając psychiatrów również o przekraczanie granic swoich kompetencji. Wzajemnymi oskarżeniami nie pomożemy jednak cierpiącym ludziom. Widzimy wyraźnie, że problemem kluczowym jest właściwa diagnoza. Błędem w sztuce, nadużyciem i przekraczaniem swoich kompetencji będzie egzorcyzmowanie ludzi ewidentnie zaburzonych psychicznie, ale takim samym błędem, nadużyciem i przekraczaniem swoich kompetencji, o czym niestety mówi się już mniej, będzie również leczenie farmakologiczne, najczęściej zresztą długotrwałe, bezskuteczne, i ze skutkami ubocznymi, opętanych i zniewolonych duchowo. O ile jednak egzorcyści proszą dzisiaj, przynajmniej w Polsce, o pomoc w diagnostyce psychiatrów czy psychologów, o tyle z drugiej strony rzadko taka prośba się pojawia. Wierzący psychiatrzy i psychologowie powinni przynajmniej teoretycznie zakładać możliwość demonicznego opętania, gdyż wiara w istnienie i działanie Szatana należy do depozytu doktryny Kościoła Katolickiego i kto ją odrzuca, ten stawia się poza Kościołem.[3] Sytuacja jest trudniejsza w przypadku psychiatrów i psychologów odrzucających istnienie Boga, Szatana i wszelkie demony oraz ich działanie na człowieka. Nie jest to jednak żadne założenie naukowo udowodnione a jedynie osobista „wiara” niektórych w to, że nie ma Boga, Szatana i złych duchów. Wtedy z egzorcystami mogą spotkać się na płaszczyźnie diagnostyki, poszukując razem trafnej diagnozy oraz bardziej skutecznej i wszechstronnej pomocy. Chodzi przecież o to, aby jak najskuteczniej pomóc cierpiącemu człowiekowi. Z perspektywy sfery duchowej bowiem zewnętrzne objawy zaburzeń psychicznych mogą istnieć razem ze zniewoleniem duchowym i wtedy bardzo łatwo wpaść w pułapkę zatrzymania się tylko nad leczeniem skutków w sferze psychicznej, które będzie nieskuteczne. Znamy przypadki kiedy to długotrwała farmakoterapia okazywała się całkowicie bezskuteczna, a wystarczyła modlitwa o uwolnienie czy egzorcyzm i człowiek zostawał uwolniony od dręczenia demonicznego. Skuteczność interwencji i wolność od dotychczasowych objawów cierpienia zawsze potwierdzają trafność diagnozy. Dyskusja tak naprawdę dotyczy kluczowej kwestii antropologicznej, czyli pytania kim jest człowiek.

W refleksji chrześcijańskiej od początków swojego istnienia Ojcowie Kościoła pierwszych wieków inspirując się antropologią platońską przyjmowali istnienie trzech elementów: ciała (soma), duszy (psyche) i ducha (pneuma/nous). I w oparciu o te elementy składowe człowieka ludzkość rozwijała formy oddziaływania na nie: medycyna dotyczyła ciała a religia i wiara przestrzeni duszy i ducha, których nie rozróżniano jednak w starożytności zbyt ściśle. Wraz z rozwojem współczesnych nurtów psychologii wykluczono zupełnie sferę duchową lub zredukowano ją do sfery psychicznej. Takie rozumienie człowieka było konsekwencją odrzucenia istnienia Boga jako wytworu chorej, ludzkiej psychiki.[4] Jeśli nie ma Boga, to nie ma też żadnych specyficznych duchowych potrzeb człowieka. Dalej, nie ma Szatana i niemożliwe jest żadne opętanie nieobecnej przecież sfery duchowej, a jedynie zaburzenia właśnie sfery psychicznej. U podstaw takiego myślenia leży odrzucanie wiary w Boga i fanatyczna wręcz wiara w możliwości nauki. W każdym razie widać coraz bardziej, że teoretyczne założenia antropologiczne i prawdziwość określonej koncepcji człowieka weryfikuje praktyka. Jeśli w antropologii chrześcijańskiej zakładamy istnienie sfery duchowej i przyjmujemy istnienie Boga, Szatana i możliwość opętania czy dręczenia a w antropologii rzekomo naukowej w psychologii i psychiatrii wyklucza się to wszystko, to sprawdzianem prawdziwości tych założeń będzie skuteczność pomocy cierpiącemu człowiekowi. Egzorcyzm nie pomoże zaburzonemu psychicznie a farmakoterapia i psychoterapia opętanym. Z tym, że z punktu widzenia chrześcijańskiego skuteczna pomoc psychologiczna lub psychiatryczna nie oznacza, iż w człowieku nie ma sfery duchowej, ale że zaburzona jest w nim sfera psychiczna. Tak samo skuteczny egzorcyzm nie wyklucza istnienia sfery psychicznej a tylko potwierdza opętanie sfery duchowej. Uporządkowanie tej przestrzeni domaga się szanowania granic swojej własnej kompetencji zarówno przez psychologów, psychiatrów i terapeutów w sferze psychicznej i egzorcystów w sferze zniewolenia duchowego. Problematyczne są przypadki osób o podwójnych objawach prezentujące oznaki zarówno zaburzenia psychicznego jak też zniewolenia duchowego. I tutaj otwiera się przestrzeń do współpracy pomiędzy psychiatrami, psychologiami i terapeutami a egzorcystami. Warto wszakże pamiętać, że nawet pomyłka ze strony egzorcysty, czyli bezskuteczna modlitwa o uwolnienie[5] nad chorym psychicznie przynosi i tak mniej szkody niż błędna diagnoza psychiatryczna, która prowadzi do długotrwałej i bezskutecznej farmakoterapii niszczącej organizm człowieka. W każdym razie Szatan i demony rzekomo wypędzeni z tego świata przez naukę i niewiarę, paradoksalnie wróciły ze zdwojoną mocą pod koniec XX i na początku XXI wieku. Powstaje coraz więcej opracowań na ten temat i można wręcz odnieść wrażenie, że stał się on trochę modny i medialnie nośny. Potrzeba nam nowych ujęć tematyki opętania i egzorcyzmów w dyskusji zwłaszcza z wnioskami współczesnej psychologii i psychiatrii.[6] O ile bowiem w Europie Zachodniej i w USA pojawiają się opracowania naukowe na temat opętania i egzorcyzmów,[7] o tyle w Polsce całkowicie ich brak. Wypada więc mieć nadzieję, że bibliści zajmą się analizą tekstów Nowego Testamentu, które opisują egzorcyzmy dokonywane przez Jezusa i św. Pawła, patrologowie i historycy starożytności prześledzą dokładnie jak rozwijała się praktyka egzorcyzmów w Kościele pierwotnym, specjaliści od średniowiecza opracują zarówno demonologię tej epoki jak też odpowiedzą na pytanie jakie założenia teoretyczne i praktyka w tym względzie funkcjonowały w tamtym okresie, bo dzisiaj średniowiecze zbywa się oświeceniową kalką jako okres wyjątkowego zabobonu, ciemnoty i zacofania, choć wtedy przecież powstała w Europie z inspiracji Kościoła wiekszość uniwersytetów. Ważna jest więc odpowiedź na pytanie, co kryło się za ową przysłowiową średniowieczną wyobraźnią o „kotłach ze smołą i diabłach z rogami”. Potrzeba nam również spokojnej refleksji wspólczesnych teologów, filozofów, antropologów, psychologów i psychiatrów nad bardziej precyzyjnym, oczywiście na tyle na ile to jest możliwe, rozróżnieniem sfery psychicznej od duchowej, a na poziomie praktycznym wypracowania bardziej precyzyjnych kryteriów pozwalających odróżnić zaburzenia psychiczne od demonicznego zniewolenia i opętania w sferze duchowej. Myślę, że z puntku widzenia teologicznego potrzeba nam nowej antropologii. Przez całe bowiem wieki w refleksji teologicznej Kościoła stosowano antropologię arystotelesowsko-tomistyczną w której wyróżniano zasadniczo dwa elementy: ciało i duszę. Stąd też na poziomie praktycznym rozróżniano pomiędzy chorobami ciała i duszy, gdzie choroby duszy najczęściej były postrzegane jako powodowane przez wpływ złego ducha. Zdarzało się więc, że niekiedy poddawano egzorcyzmom osoby, które dzisiaj jednoznacznie określimy jako zaburzone psychicznie a nie opętane. Wraz z rozwojem współczesnych nauk o człowieku, takich jak psychologia czy psychiatria zakwestionowano i ośmieszono tego typy praktyki chrześcijańskie wypracowując często bardziej skuteczne niż egzorcyzmy formy pomocy psychologicznej czy terapeutycznej ludziom cierpiącym na takie zaburzenia. Psychologia i psychiatria w jakimś sensie „wykradła” duszę człowieka chrześcijaństwu głosząc, zwłaszcza w swojej najbardziej radykalnej i antychrześcijańskiej postaci, że wszystkie duchowe cierpienia człowieka są tak naprawdę problemami natury tylko psychicznej i kwalifikują się wyłącznie do leczenia farmakologicznego lub psychologicznego. U podstaw takiego myślenia leży założenie, że Boga nie ma a człowiek nie jest Jego dziełem, lecz tylko produktem ewolucji biologicznej. Nie ma w nim więc żadnej sfery duchowej a jedynie sfera psychiczna, która wykształciła się na bazie cielesności. Stąd propozcyja np. Freuda, aby wszelkie choroby psychiczne leczyć farmakologicznie poprzez odziaływanie na ciało lub oddziałując bezpośrednio na psyche poprzez psychoanalizę pomóc człowiekowi rozwikłać wewnętrzne konflikty popędów. Przyczyny duchowe zaburzeń psychicznych i duchowe formy ich leczenia w postaci egzorcyzmów wykluczono wyrzucając je do praktyk zabobonnych i magicznych. Takie myślenie w sposób ukryty czy jawny przeniknęło również do Kościoła i w XX wieku właściwie nie praktykowano egzorcyzmów odsyłając wszystkich do psychiatrów lub psychologów. Oddaliśmy duszę człowieka psychologii, która wraz z psychoterapią stała się religią dla ludzi wykształconych a religia pozostała religią tylko dla przysłowiowych maluczkich i nieoświeconych.[8] Jaskrawym przykładem tej praktyki jest słynny casus Annelise Michel z Niemiec, która w latach 70’ zmarła rzekomo pod wpływem odprawianych nad nią egzorcyzmów, co spowodowało skazanie przes sąd dwóch egzorcystów i jej rodziców na karę a episkopat, wtedy jeszcze Republiki Federalnej Niemiec, zakazał odprawiania jakichkolwiek egzorcyzmów. Do dzisiaj niektórzy teologowie są zdania, że psychoterapia jest wystarczającą formą pomocy dla ludzi wykształconych i zamożnych a egzorcyzmy zabobonem dla ubogich prostaczków.

Rosnąca jednak liczba ludzi opętanych i dręczonych duchowo oraz skuteczna forma pomocy im właśnie poprzez egzorcyzm lub modlitwę uwolnienia wobec wcześniejszych bezskutecznych prób pomocy psychologicznej czy farmakologicznej, postawiła na nowo w centrum kwestię zarówno relacji pomiedzy sferą psychiczną a duchową w człowieku a także pomiędzy narzędziami duchowej pomocy, jak sakramenty Kościoła i ezgorcyzmy a psychoterapią i farmakoterapią. Dzisiaj widzimy wyraźniej, że na choroby czy zaburzenia stricte psychiczne skuteczniejsza jest pomoc psychologiczna, psychiatryczna (czytaj: farmakologiczna) niż modlitwa czy egzorcyzm, natomiast na sytuacje duchowego zniewolenia czy wręcz opętania z kolei skuteczniejsza jest modlitwa o uwolnienie czy egzorcyzm. Teologowie jednak w Polsce nie podejmują tego ważnego tematu nowej antropologii a terapeuci chrześcijanie posiłkują się antropologią trzyczęściową znaną w epoce patrystycznej, gdzie w oparciu o słynny tekst św. Pawła z 1 Tes 5,23 widziano w człowieku trzy obszary: ciało (soma), sferę psychiczną (psyche) i duchową (pneuma). Choć obszary są trzy, to oczywiście człowiek jest jednością somatyczno-psychiczno-duchową. Każda z tych sfer kieruje się swoimi prawami, które należy naukowo badać i poznawać, ale jednocześnie należy pamiętać, że oddziałują one na siebie wzajemnie. A to oznacza, że trudności w sferze psychicznej mogą być spowodowane przez ciało, psyche lub brak uporządkowania w sferze duchowej. Dzięki temu wyłania się też wyraźniejsza granica kompetencji psychologów i psychiatrów do odziaływania w sferze psychicznej (psychoterapia) i cielesnej (farmakoterapia) oraz duchownych i egzorcystów w sferze duchowej. Są to jednak wstępne refleksje, które domagają się jeszcze wiekszego namysłu teologów.

W celu uporządkowania całego dyskursu na temat opętań i egzorcyzmów warto dokonać pewnych ważnych ustaleń.[9] Dzisiaj rozróżniamy pomiędzy zwyczajnym działaniem demonicznym, które przejawia się w formie pokus dotykających każdego człowieka i działaniem nadzwyczajnym. To ostatnie dzieli się na dwie formy:

1. Zewnętrzne działanie złego ducha w formie nękania czy dręczenia (opressio daemoniaca) osób (opressio personarum) i miejsc, rzeczy, zwierząt (oppressio locorum, rerum et animalium) oraz obsesja demoniczna (obsessio daemoniaca)

2. Possessio daemoniaca – opętanie, czyli stan w którym zły duch opanowuje ciało człowieka i wchodzi w niego.

Odpowiedź z strony Kościoła jest również dwojakiego rodzaju: modlitwa o uwolnienie w przypadku zewnętrznego działania demonicznego i egzorcyzm, czyli modlitwa do Boga o wyrzucenie złego ducha w przypadku possessio.

Znaki opętania (possessio) według Rytuały rzymskiego: „Egzorcyzmy i inne modlitwy błagalne” z 1999 roku:

  1. Rozumienie i mówienie nieznanymi językami
  2. Wyjawianie dalekich i ukrytych spraw
  3. Nadzwyczajna siła
  4. Awersja wobec sacrum
  5. Inne zgłaszane przez egzorcystów: położenie oczu (widoczne tylko białka), bóle głowy, wykrzywienie ciała, nagłe puchnięcie ciała, nagle pojawiające się guzy, zmiana głosu (np. kobieta mówi głosem męskim), głuchota i ślepota, paraliż ciała, samookaleczenia, dermografizm=czerwone plamy lub litery na skórze, zachowywanie się jak zwierzę np. zwinność lamparta czy kota, pełzanie jak wąż, elastyczność kończyn (nóg lub rąk), wymioty gwoździ, igieł, kawałków łańcuchów i innych rzeczy

Z sytuacją opętania mamy do czynienia wtedy, gdy występuje więcej niż jeden z objawów, ale również w takim przypadku trzeba być bardzo ostrożnym w diagnozie. Egzorcysta podejmuje egzorcyzm dopiero wtedy, gdy ma moralną pewność, że rzeczywiście ma do czynienia z opętaniem.

Pytania egzorcystów do teologów:

  1. Jaki sens teologiczny ma egzorcyzm przedchrzcielny? Kościół nigdy nie uznawał nieochrzczonych za opętanych przez złego ducha dlaczego więc egzorcyzm? W Nowym Testamencie znajdujemy, co prawda, stwierdzenie, że „świat leży w mocy diabła”, ale jak to pogodzić z pozytywnym spojrzeniem na świat po Soborze Watykańskim II?
  2. Dlaczego złe duchy reagują mocniej na sakramentalia typu egzorcyzm a mniej na sakramentalną obecność Jezusa? Zdarza się bowiem, że osoby opętane przez długi czas uczestniczą w codziennej Mszy św. i przyjmują Eucharystię, przystępują często do sakramentu pokuty i nie ma wtedy zewnętrznych manifestacji a są podczas egzorcyzmu.
  3. Jak rozumieć dosyć naiwny optymizm niektórych teologów, że odkupienie już się dokonało w Misterium Paschalnym Chrystusa i szatan został pokonany więc nic nam nie grozi z ewidentnymi przypadkami opętania?
  4. Egzorcyści potwierdzają przypadki zniewoleń duchowych poprzez uczestnictwo w kultach relgii orientalnych np. buddyzm czy hinduizm. Jak to pogodzić z nauczaniem Kościoła o obecności „ziaren prawdy” w innych religiach i dialogiem ekumenicznym?
  5. Zdarzają się przypadki, że opętanie jest skutkiem grzechów przodków. Jak to rozumieć teologicznie? Z jednej strony nie oznacza to oczywiście odpowiedzialności za cudze grzechy ani dziedziczenia opętania, ale z drugiej strony znamy społeczne skutki grzechów cudzych oraz w psychologii syndrom DDD, który zdaje się potwierdzać dziedziczenie pewnych zniewoleń. Czy można mówić o dziedziczeniu zniewoleń duchowych albo o skutkach w postaci duhcowego zniewolenia z powodu otwarcia się przodków na działanie demoniczne?

.



[1] Por. G. Amorth, Wyznania egzorcysty, Częstochowa 1997; tenże, Nowe wyznania egzorcysty, Częstochowa 1998; tenże, Egzorcyści i psychiatrzy, Częstochowa 1999; tenże, Atak złego, Karków 2012 oraz seria wywiadów: wywiad M. Tosattiego z ks. G. Amorthem, Wspomnienia egzorcysty. Moje Zycie w walce z Szatanem, Częstochowa 2010; wywiad A. Musolesi z ks. G. Amorthem, Świadectwo egzorcysty, Kraków 2008; wywiad R. I. Zanini z ks. G. Amorthem, Silniejsi od zła, Czestochowa 2012. Pojawiają się również polskie opracowania, z których oprócz książek A. Posackiego warto przywołać tutaj opracowanie J. Zięba, Egzorcyści, Kraków 2012.

[2] Przykładem takiego życzeniowego myślenia jest wypowiedź znanego i cenionego polskiego psychiatry, prof. B. de Barbaro w wywiadzie dla „Tygodnika Powszechnego” w którym opowiada on o tym, jak przyprowadzono do niego osobę opętaną, a dla niego to był tylko znak choroby psychicznej i ubolewał nad tym, iż nie wynaleziono jeszcze leku o nazwie „Opętolex”, który z pewnością zaradziłby tego typu ludzkim problemom.

[3] Katechizm Kościoła Katolickiego, nr 391-395.

[4] Do dzisiaj powtarzane jest takie myślenie na gruncie popularnonaukowym – por. R. Dawkins, Bóg urojony, Warszawa 2007.

[5] Nie egzorcyzm, bo ten egzorcysta może podjąć, gdy ma moralną pewność, że chodzi o opętanie.

[6] W literaturze polskojęzycznej te lukę wypełniają opracowania A. Posackiego SJ a także częściowo praca Sł. Zalewskiego, Walka ze złem osobowym, Płock 2013.

[7] Por. E. Sorensen, Possesion and Exorcism in the New Testament and Early Christianity, Tübingen 2002; G. H. Twelftree’go, In the Name of Jesus. Exorcism among Elary Christians, Grand Rapids 2007; A. Nicolotti, Esorcismo cristiano e possessione diabolica tra II e III secolo, Brepols 2011.

[8] Por. P.C. Vitz, Psychologia jako religia. Kult samouwielbienia, Warszawa 2002; W. K. Kilpatric, Psychologiczne uwiedzenie. Czy psychologia zastąpi religię?,Poznań 2007.

[9] Opieram się tutaj na opracowaniu Sł. Zalewskiego, Walka ze złem osobowym, Płock 2013, s. 70-151 i 267-358.