wyklady
Kościół w przestrzeni społecznej
- Szczegóły
- Nadrzędna kategoria: dokumenty
Wprowadzenie do dyskusji nt. Kościół w przestrzeni społecznej
Posiedzenie KNT PAN, Warszawa 3.10.2019
dr hab. Kazimierz F. Papciak SSCC, prof. PWT
Wstęp
Kościół katolicki przez stulecia jest kochany albo znienawidzony, ale wciąż stanowi kryterium odniesienia dla wielu w przestrzeni społecznej. Jak to się stało, że chrześcijanie w Europie są w zdecydowanej większości, zaś preferowany przez nich system wartości jest w stanie nieustannego oblężenia i zagrożenia? Takie pytanie nurtuje zapewne wielu badaczy etosu Starego Kontynentu i naszej Ojczyzny. Stanowi także punkt wyjścia do naszej dyskusji nt. Kościoła w przestrzeni społecznej. Przyczyn jest wiele i związane są one tak ze światem zewnętrznym dla chrześcijan – „in foro externo”, z widocznymi przejawami chrystofobii, jak i z etosem wewnątrz wspólnot chrześcijańskich – „in foro interno”, ujawniającym słabość skuteczności obywatelskiej chrześcijan na skutek problemów z tożsamością. Obserwując rzeczywistość społeczną , dostrzegamy jaskrawe przejawy, których przyczyny mają charakter socjologiczny, psychologiczny i emocjonalny. Trzeba więc w owych przejawach zobaczyć głębszą płaszczyzną, która motywuje zachowania społeczne wobec Kościoła, jak i samego Kościoła jako instytucji oraz jako wspólnoty wiernych. Trudno bowiem walczyć z chorobami cywilizacyjnymi XXI wieku, nie rozumiejąc ich przyczyn.
In foro externo
Zacznijmy od związku, jaki zachodzi między chrześcijaństwem a judaizmem na gruncie europejskim. Dominantą jest tutaj doświadczenie Holocaustu w chrześcijańskiej Europie, motywowane tym, że ludobójstwo w tamtych mrocznych i tragicznych czasach było konsekwencją antysemityzmu chrześcijańskiego. Mimo że szeroki społeczny odbiór jest inny i historyczna prawda jest inna, to jednak w europejskich kręgach politycznych i intelektualnych zakorzeniła się świadomość, że krzyk dezaprobaty wobec Auschwitz i całej reszty musi zatem oznaczać „nie” dla wszystkich związków chrześcijaństwa z tolerancyjną Europą. Obiektywne spojrzenie na ten fakt zmusza jednak do postawienia pytania o związek historii z teraźniejszością i pomijanego przy tym, prowokacyjnego czasem, przepojonego resentymentami zachowania judaizmu.
Pozostając na płaszczyźnie religijnej należy zauważyć kolejny aspekt chrystofobii. Istota problemu tkwi w tym, że trudno dzieło ostatnich Papieży dopasować do myślenia schyłku nowożytności czy też postmodernizmu. Obiektywni obserwatorzy, mówiąc o przemianach w Europie po 1989 roku, prawie zawsze nawiązują do osoby Jana Pawła II. Jednak kamieniem niezgody – jak się wydaje - jest jego nauczanie moralne, jego wizja etyki skrojonej na miarę człowieka i społeczeństw, które tworzy: zdecydowany sprzeciw wobec aborcji i promowanie szacunku wobec ludzkiego życia, dialog z innymi religiami w walce do lepszego człowieka, jasne stanowisko wobec homoseksualizmu, sprzeciwi wobec eutanazji, żeby tylko wymienić wyrywkowo niektóre. Twierdzenia Jana Pawła II, które nie pozostawiają szarej płaszczyzny między cywilizacją życia a cywilizacją śmierci, dla zwolenników sekularyzmu i „poprawnych polityków” jest nie do przyjęcia. Kreuje się więc wizję, że doktryna etyczna Kościoła jest czymś przestarzałym, nienowoczesnym i nie można od niej oczekiwać niczego poważnego w kwestii pomocy dla demokratycznej przyszłości Europy.
Kolejnym aspektem europejskiej chrystofobii jest nakładanie na siebie – całkiem słusznie - pojęcia kultury zachodniej i chrześcijaństwa. Reprezentantami tego poglądu są Europejczycy, którzy ukształtowali swój światopogląd na opozycji przeciw klasycznemu Zachodowi z jego całym systemem wartości oraz przeciw nadużyciom wszystkich „izmów”: kapitalizmu, komunizmu, imperializmu. Przedstawiciele tego nurtu, obecni w mediach, polityce i kulturze, identyfikują chrześcijaństwo z tą częścią świata, z którą walczyli w czasach młodzieńczego buntu. Taka wrogość jest ciągle żywa i widoczna, chociaż obiektywnie rzecz biorąc całkowicie nieuzasadniona. Trudno bowiem połączyć drapieżny kapitalizm z duchem Ewangelii czy imperializm z humanizmem chrześcijańskim. W efekcie jest to pusty aksjologicznie „bunt dla buntu” bez głębszego uzasadnienia, a tym bardziej powiązania na płaszczyźnie społecznej logosu i etosu. Wychowankowie tej epoki buntu mają również swoich następców, którzy o ile nie objawiają jawnej wrogości, to przynajmniej są zakłopotani obecnością chrześcijaństwa w ich wizji świata, co skutecznie zniechęca ich do konstruktywnego zaangażowania na rzecz budowania etosu Starego Kontynentu według projektu powrotu do korzeni kulturowych, preferowanego przez opcję chrześcijańską.
Niechęć do chrześcijaństwa ma również swoje powiązanie z upadkiem komunizmu i Imperium Sowieckiego. Są to przyczyny natury ideologicznej i psychologicznej. Istota problemu wiąże się z upadkiem wizji „komunistycznego raju”, co dla pewnych grup pokoleniowych, nadal aktywnych w kreowaniu przestrzeni społecznej, było ogromnym rozczarowaniem, wręcz osobistą klęską. Przyjmowana komunistyczna aksjologia i ideologia nagle przestała istnieć, ukazując ogrom psychicznych zniszczeń. Dla tej grupy obywateli Europy, chrześcijaństwo jawi się jednak nadal jako wróg światopoglądowy, chociaż przyjmuje oficjalnie stanowisko światopoglądowej neutralności, przy jednoczesnym braku aksjologicznej determinacji. Argumentem wzmacniającym opozycję wobec chrześcijaństwa jest resentyment wobec faktu, że do upadku komunizmu i demokratycznej przebudowy przyczyniła się właśnie chrześcijańska wizja społeczeństwa, oparta na wartościach, które okazały swoją zapalającą i zwycięską moc.
Następny przejaw wieloaspektowej chrystofobii ma podłoże czysto polityczne i wiąże się z resentymentem wobec partii chrześcijańsko-demokratycznych, które w powojennej Europie odegrały zasadniczą i niepodważalną rolę w konstruowaniu tego projektu, jakim jest obecna Unia Europejska. Zbiegło się to także z jasną opcją chrześcijańsko-demokratycznej opozycji wobec komunizmu. W efekcie - dla wielu - Kościół i chrześcijanie są jedynie swego rodzaju siłą polityczną, która za pośrednictwem ewangelicznego słownictwa dąży do zdobycia władzy. W opozycji antyreligijnej mamy często do czynienia ze swego rodzaju gniewem, który rodzi się właśnie z przekonania, że instytucje kościelne i sami wierzący są kryptopolitykami. Takie stanowisko reprezentuje także grupa resentymentalistów postkomunistycznych i tworzone przez nich partie polityczne. Ta opcja światopoglądowa i polityczna rozmyślnie chce zapominać o chrześcijańsko-demokratycznej inspiracji projektu zjednoczonej Europy. Wszelkie zaś próby chrześcijańskiego zaangażowania traktuje jako nieuprawnione połączenie polityki z wiarą, która powinna wycofać się na pozycje indywidualnej prywatności. Motywacja zaś w sferze publicznej idzie w kierunku wymuszania tak zwanej neutralności wobec wyznawców innych religii albo niewierzących. Faktycznie jednak jest inaczej, chodzi o zastąpienie chrześcijańskiej wizji świata inną wizją, zbudowaną na skrzętnie ukrywanych założeniach ideologicznych. Jeśli nie można tego osiągnąć w otwartej walce, to można poprzez świadome i celowe pomijanie wszystkiego co chrześcijańskie, we wszystkim, co stanowi Europę. Stąd też europejska tendencja do określania każdej sprawy w terminach lewicowych lub prawicowych – a co za tym idzie, utożsamiania chrześcijaństwa z prawicą, która w oczach lewicy jest partią ksenofobii, rasizmu, nietolerancji, dewocji, fanatyzmu, ciemnoty, nacjonalizmu i tego wszystkiego, co nie może mieć miejsca w Europie. Obrona apolityczności humanizmu chrześcijańskiego w konfrontacji z powyższymi twierdzeniami jest z założenia ideologicznego skazana na niepowodzenie. Argumentem wzmacniającym jest istnienie takich partii politycznych, które powołują się w swoich programach na chrześcijańską naukę społeczną, natomiast w praktyce dalekie są od jej stosowania w przestrzeni publicznej.
Pozostaje jeszcze jeden wątek diagnozy chrystofobii, a mianowicie zniekształcone nauczanie, zwłaszcza historii Europy. Olbrzymia grupa współczesnych Europejczyków została wyedukowana według podręczników o zabarwieniach ideologicznych, i to nie tylko w Europie Środkowej i Wschodniej. Przekłamanie faktów, gloryfikacja poprawnych ideologicznie zdarzeń z dziejów Europy, przy jednoczesnym przemilczaniu niewygodnych faktów historycznych, zaowocowało ostatecznie utrwaleniem obrazu Europy w krzywym zwierciadle. Także ta przeszłość staje się elementem chrystofobii. Przyjęto rodzaj społeczno-kulturowej przesłanki zakotwiczonej w dziedzictwie Rewolucji Francuskiej. W świadomości zbiorowej skutkuje to przeświadczeniem, że wszelki postęp społeczny, naukowy i gospodarczy dokonał się dzięki dziedzictwu tej rewolucji i był możliwy dzięki opozycji wobec chrześcijaństwa i Kościoła. Tworzone przez taki światopogląd ideologie są skrzętnie kamuflowane ale ich oddziaływanie jest widoczne.
Fenomenologia chrystofobii wkomponowana jest w nurt światopoglądowy, który można określić jako fundamentalizm laicki. Można powiedzieć, że w chrystofobii połączonej z fundamentalizmem laickim objawia się jakiś „anty-logos”, który zmierza do etosu opartego o zdeformowaną albo wybiórczą aksjologię. Pozostaje jednak pytanie, z jakich pozycji ideologicznych formułowane są takie postulaty. Wszystko wskazuje na to, że w imię fundamentalizmu laickiego dąży się do rozmycia we mgle poprawności politycznej tych wartości, na których została zbudowana kultura europejska. Joseph Ratzinger stwierdza, że liczne kręgi laickie są gotowe do dialogu z Kościołem, jednak laicyzm radykalny daleki jest od postawy dialogu [1].
In foro interno
„Społeczeństwu, które zapomina o swej przeszłości, grozi, że nie będzie umiało radzić sobie z teraźniejszością, oraz - co gorsza – że stanie się ofiarą własnej przyszłości” – stwierdza Jan Paweł II [2]. Rozmywanie własnej tożsamości przez chrześcijan na płaszczyźnie publicznej działalności, prowadzi do osłabienia dynamiki humanizmu chrześcijańskiego.
Socjologiczna fenomenologia chrystofobii ukazuje owe „zewnętrzne mury”, przez które z trudnością przebija się chrześcijańska wizja realizacji projektu zjednoczonej Europy. Zostało jednak powiedziane, że istnieją także „wewnętrzne mury” wśród samych chrześcijan, które utrudniają chrześcijańskiej wizji Europy zajęcie adekwatnego miejsca w dyskusji publicznej. Johann B. Metz nazwał to „zjawiskiem ukrycia się ducha chrześcijańskiego w samym chrześcijaństwie”[3]. Natomiast Jan Paweł II w adhortacji o Kościele w Europie mówi o niepokojących przejawach zeświecczenia, utraty pierwotnej wiary, kompromisu z logiką tego świata[4]. Warto zwrócić uwagę na najważniejsze słabości i trudności z punktu widzenia katolickiej nauki społecznej, z całym rygorem metodologicznym pomijając immanentne sfery wiary, a koncentrując się na aspektach społecznych.
Analizy europejskiej chrystofobii, wkomponowanej w fundamentalizm laicki, nie pozostają bez wpływu na chrześcijańską tożsamość i stanowisko chrześcijan w tworzeniu europejskiego projektu XXI wieku. Adhortacja o Europie wskazuje na kilka istotnych czynników osłabiających chrześcijaństwo od wewnątrz, co przekłada się na osłabione oddziaływanie w sferze publicznej, na słabszą słyszalność chrześcijańskiego głosu w publicznych debatach na temat tożsamości Europy, kryzysu kultury czy przyszłości etosu Starego Kontynentu. Katalog zarzutów rozpoczyna Papież od utraty pamięci i dziedzictwa chrześcijańskiego, czyli na oderwanie chrześcijan od korzeni kulturowych. W połączeniu z praktycznym agnostycyzmem i obojętnością religijną powoduje u Europejczyków wrażenie, że żyją w jakiejś aksjologicznej pustce, bez duchowego zaplecza, niczym spadkobiercy, którzy roztrwonili dziedzictwo pozostawione im przez historię. Efektem takiego społecznego „defektu” chrześcijan są próby konstruowania Europy z pominięciem dziedzictwa religijnego, ze szczególnym akcentem na prawodawstwo unijne, któremu obce są źródła humanizmu chrześcijańskiego. Taka postawa społeczna niejako „ustępuje pola” laickiej wizji Europy, gdyż nie jest w stanie ukazać komplementarnej tożsamości chrześcijańskiej, bez której jakikolwiek dialog staje się dialogiem pozornym.
Wraz z utratą pamięci o własnym dziedzictwie chrześcijańskim, rodzi się obawa przed przyszłością, która jawi się jako bezbarwna i niepewna. Jest to swego rodzaju lęk przed przyszłością, której bardziej się europejski chrześcijanin obawia, niż jej pragnie. Jednak w optyce prowadzonych analiz trzeba zauważyć, że taka fragmentaryzacja egzystencji powoduje rozmywanie się chrześcijańskiego etosu, który w efekcie traci na wyrazistości wobec niewierzącej części obywateli Starego Kontynentu. Jest więc pewnego rodzaju murem dla logotwórczego działania chrześcijaństwa.
Kolejną bolączką wspólnot chrześcijańskich jest postępujące zeświecczenie. Skutkiem może być sytuacja, w której „cenne symbole chrześcijańskiej obecności” w Europie staną się jedynie „pamiątkami przeszłości”. Istotę problemu stanowi brak powiązania chrześcijańskiej tożsamości z codziennym doświadczeniem społecznym i kulturowym. Idzie za tym łatwość ulegania demagogicznym i populistycznym wizjom, kreowanym przez część polityków i niektóre środki społecznego przekazu.
Niejako naturalną konsekwencją zeświecczenia jest jeszcze jeden aspekt, który zamazuje klarowność świadectwa chrześcijańskich korzeni i imperatywów dla jednoczącej się Europy. A mianowicie religia i jej etyczne imperatywy traktowane są wybiórczo przez samych chrześcijan i to często w imię źle rozumianego humanizmu chrześcijańskiego. Minimalizm etyczny, który towarzyszy temu zjawisku, nie jest w stanie kształtować odpowiednich postaw i zachowań, a tym samym skutecznie wpływać na zachodzące zmiany w sferze politycznej, społecznej i kulturalnej. Krytyka dotyka także zaangażowania społecznego wiernych, duchowieństwa i hierarchii kościelnej w sferze publicznej. Efektem takiej postawy chrześcijańskiej jest brak zaangażowania w szeroko rozumianą politykę, jako roztropną troskę o dobro wspólne. Bez wątpienia taka słabość chrześcijaństwa europejskiego jest wypadkową tradycyjnej i nie pogłębianej wiary z zalewem fundamentalizmu laickiego i presji wywieranej przez europejską chrystofobię. Realizuje się to według zasady, która streszcza krótko powyższy problem: „skoro nie potrafię żyć tak, jak wierzę, będę wierzyć tak, jak żyję”
Jest jeszcze jeden aspekt wewnętrznej słabości chrześcijaństwa, który polega na braku identyfikacji z instytucją, jaką jest Kościół lub Kościoły. Streszcza się to w stwierdzeniu: „wiara - tak, Kościół - nie”. Z jednej strony te instytucje same dostarczyły pretekstu do takiego twierdzenia, przemilczając problematyczne kwestie społeczne, z drugiej strony jest usprawiedliwieniem na uwolnienie się z zobowiązań, płynących z przynależności do konkretnego Kościoła. Takie wewnętrzne pęknięcie w chrześcijaństwie potęguje, urządzane od czasu do czasu przez media, swego rodzaju „polowanie na czarownice” skierowane przeciw Kościołowi katolickiemu i jego instytucjom. Dostarcza to negatywnej motywacji tym chrześcijanom, którzy jej szukają jako usprawiedliwienia dla niechrześcijańskich postaw społecznych. Wprowadzona identyfikacja wiary chrześcijańskiej i instytucji kościelnych sprawia, że tacy chrześcijanie „wstydliwie” preferują opcję nie deklarowania swojej przynależności do jakiejkolwiek wspólnoty chrześcijańskiej, czy wręcz schizofrenicznych zachowań popierania (np. w wyborach) zdeklarowanych wrogów chrześcijaństwa i obecności Kościoła w życiu publicznym.
Zakończenie
Nota doktrynalna Kongregacji Nauki Wiary, dotycząca udziału i postawy katolików w życiu politycznym, mówi jasno, że świeccy nie mogą rezygnować z udziału w polityce, czyli w różnego rodzaju działalności gospodarczej, społecznej i prawodawczej, która w sposób organiczny służy wzrastaniu wspólnego dobra [5]. „Ani oskarżenia o karierowiczostwo, o kult władzy, o egoizm i korupcję, które nierzadko są kierowane pod adresem ludzi wchodzących w skład rządu, parlamentu, klasy panującej czy partii politycznej, ani dość rozpowszechniony pogląd, że polityka musi być terenem moralnego zagrożenia, bynajmniej nie usprawiedliwiają sceptycyzmu i nieobecności chrześcijan w sprawach publicznych” – mówi z naciskiem Jan Paweł II w adhortacji kierowanej do świeckich chrześcijan[6]. Prawda i dobro, wbrew obiegowej opinii, nie obronią się same. O prawdę i dobro w przestrzeni społecznej trzeba mądrze i stanowczo walczyć.
[1] Por. J. Ratzinger, Europejski laicyzm w natarciu, Przemówienie dla salezjańskich przełożonych prowincjalnych, Rzym, 2 XII 2004, w: http:// e-kai.pl, 4 XII 2004.
[2] Jan Paweł II, Udział chrześcijan w życiu politycznym Europy, Spotkanie Papieża z uczestnikami seminarium zorganizowanego przez Fundację Roberta Schumana, 7.11.2004, nr 2, „L’Osservatore Romano” (e. polska), nr 3(2004) s. 21.
[3] J. B. Metz, Chrześcijaństwo i klimat duchowy Europy, w: Europa jutra. Europejski rynek wewnętrzny jako zadanie kulturalne i gospodarcze, red. P. Koslowski, Lublin 1994, s. 279.
[4] Jan Paweł II, Adh. Ecclesia in Europa, (Watykan 2003), nr 23, Wrocław 2003.
[5] Por. Kongregacja Nauki Wiary, Nota doktrynalna o niektórych aspektach działalności i postępowania katolików w życiu politycznym, nr (0)1, „L’Osservatore Romano” (edycja polska), nr 2(2003).
[6] Jan Paweł II, Adh. Christifedeles laici, (Watykan 1988), nr 42, w: Nauczanie Kościoła Katolickiego, Kraków 2003, (CD).
Islam w Europie: perspektywa polskiej opinii konserwatywnej
- Szczegóły
- Nadrzędna kategoria: dokumenty
Ks. prof. dr hab. Jan Perszon (UMK Toruń)
Islam w Europie: perspektywa polskiej opinii konserwatywnej
Minęło pół wieku od promulgowania słynnej – i w pewnym sensie rewolucyjnej – deklaracji II Soboru Watykańskiego „O stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich Nostra aetate”, która zapoczątkowała nowy rozdział w relacjach katolicyzmu z innymi religiami. Aczkolwiek ojcom Soboru chodziło przede wszystkim o przeformułowanie stosunku Kościoła do judaizmu i Żydów, w dokumencie znalazło się też miejsce na refleksję o innych religiach, w tym o islamie. Skupiska wyznawców tej religii od stuleci – co było rezultatem podbojów osmańskiej Turcji - zamieszkiwały w Europie (Albania, część dawnej Jugosławii, Bułgaria), ale w latach 60. XX wieku duże grupy Turków – dla uzupełnienia niedostatku siły roboczej – sprowadzano do Niemiec. Kolonialna spuścizna Wielkiej Brytanii i Francji sprawiła, że kraje te stały się miejscem osiedlenia dla kilku milionów muzułmanów z dawnych terytoriów zamorskich. Przez dziesięciolecia do krajów europejskich przybywali – acz w niewielkiej liczbie - wyznający religię koraniczną emigranci z Azji i Afryki. Dopiero wskutek interwencji USA i jego sojuszników w Iraku i Afganistanie (po zamachach na WWC 11 września 2001) fala islamskich przybyszów przybrała na sile, by – w następstwie tzw. arabskiej wiosny (2011-2012) – przeistoczyć się w niekontrolowany napływ setek tysięcy uciekinierów i tzw. imigrantów ekonomicznych. Ocenia się, że w samym roku 2015 do Niemiec przybyło ponad milion uchodźców. Trwające przez lata (a wywołane lekkomyślną interwencją Zachodu) konflikty zbrojne w Afganistanie, Iraku, a od 5 lat w Syrii i Libii wygenerowały upadek tych państw i masowy exodus ich mieszkańców. Fakt ten, w połączeniu z radykalizacją wielu środowisk islamskich, które – jako sieć dobrze zorganizowanych terrorystów – co jakiś czas dokonują krwawych zamachów na ludności cywilnej w Europie i poza nią, stanowi sytuację bez precedensu. Zagraża bowiem nie tylko abstrakcyjnemu „pokojowi międzynarodowemu”, ale samym podstawom cywilizacji europejskiej.
Na wzmiankowane zjawiska reagowała opinia publiczna. W Polsce – z pozycji konserwatywnych i katolickich – o zagrożeniu przez islam przez ostatnie lata informowały przede wszystkim tygodniki „wSieci”, „DoRzeczy” i „Gość Niedzielny”, które potraktowano jako podstawę źródłową niniejszego opracowania. Jest znamienne, że prasa liberalna („Gazeta Wyborcza”, „Newsweek Polska”, „Polityka” czy „Wprost”) dopiero jesienią 2015 r. zdobyła się na krytyczną ocenę polityki europejskiej w kontekście islamskiej imigracji. Ponieważ masowy napływ imigrantów oraz jego przyczyny nie ustają, pytanie o perspektywy (lub ich brak) dla cywilizacji europejskiej tudzież o przyszłość chrześcijaństwa w Europie jest niezwykle aktualne.
1. Dialog czy konfrontacja
Gdy 50 lat temu zgromadzeni na II Soborze Watykańskim biskupi zatwierdzili Deklarację „O stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich Nostra aetate”, Europa wydawała się oazą spokoju. Podzielona żelazną kurtyną na wolny Zachód i imperium sowieckie była kontynentem stabilnym etnicznie i religijnie. Obiecująco zapowiadała się też sytuacja Kościoła katolickiego na Zachodzie, który dość dobrze „dopasował” się do społeczeństwa industrialnego. Odejście Kościoła od sztywnej interpretacji pradawnej zasady extra Ecclesiam salus nulla, czyli rezygnacja z niemal absolutnego ekskluzywizmu zbawczego otworzyło zupełnie nowe perspektywy1. Z jednej strony teologia katolicka zaczęła badać religie pozachrześcijańskie pod kątem obecnych w nich (przynajmniej potencjalnie) elementów Bożego objawienia, co prowadziłoby do uznania ich za prawomocne drogi zbawienia2. Z drugiej jednak strony soborowa „Deklaracja” napytała samemu Kościołowi biedy; pojawiła się – zarówno w praktyce, jak i w teorii – tzw. relatywistyczna teologia religii, kwestionująca fundamenty objawienia Bożego w Chrystusie. Taki bieg spraw ma istotny związek z dość „swobodną” interpretacją soboru; w znacznej mierze posoborowy zamęt (i kryzys) trzeba wiązać z gwałtownymi zmianami kulturowymi, których symbolem jest „rewolucja” roku 1968. Doprowadziły one do szybkiego zaniku kultury chrześcijańskiej na całym Zachodzie, zaważyły też – w postaci wielokierunkowego kryzysu – na całym życiu Kościoła katolickiego3. Jednym z efektów moralnego i dogmatycznego „rozchwiania” była niepewność (sceptycyzm) co do wyłączności zbawienia w Chrystusie. Przez wieki właśnie przekonanie o jedyności i wyjątkowości Chrystusa i Kościoła stanowiło „siłę napędową” ewangelizacji ludów pozaeuropejskich oraz propagowania europejskiej kultury. Symptomem zmian, jakie zaszły w świadomości wierzących, był nie tylko ewidentny kryzys misji ad gentes, ale nade wszystko coraz powszechniejszy relatywizm religijny ochrzczonych. Sprowadza się on do popularnego mniemania, że „wszystkie religie są równe”, ich roszczenia do prawdy nie dają się „uzgodnić”, przeto nie ma sensu upierać się przy Chrystusie (i Kościele), ani tym bardziej kogokolwiek „nawracać”4. Pewien zamęt (treściowy i pojęciowy) pojawił się także w posoborowych dokumentach Stolicy Apostolskiej, traktujących o misjach, dialogu międzyreligijnym i relacji do religii niechrześcijańskich5.
Niemniej przez kilkadziesiąt lat Kościół katolicki proponował – i na ile to było możliwe – prowadził dialog z religiami pozachrześcijańskimi. Postawę dialogu kierował też do wyznawców islamu i środowisk, które były dialogiem zainteresowane6. Choć efekty wysiłków Stolicy Apostolskiej i kolejnych papieży (Paweł VI, Jan Paweł II, Benedykt XVI i Franciszek) można uznawać za dalekie od satysfakcjonujących, były one konieczne7. Szczególnym orędownikiem dialogu z islamem był Jan Paweł II, który widział w nim urzeczywistnianie woli Boga i niezbędny środek do budowania wspólnoty między narodami8. W globalnym świecie, a szczególnie w obliczu znaczącej obecności muzułmanów w krajach Zachodu, poszukiwanie płaszczyzn pokojowej koegzystencji i współpracy wydaje się nieodzowne9. Tym bardziej, że papieże (uznawani przez niechrześcijan za liderów całego chrześcijaństwa) siłą rzeczy czuli się odpowiedzialni za los chrześcijańskiej diaspory w krajach zdominowanych przez islam10. W sytuacji braku „państw chrześcijańskich/katolickich” na arenie międzynarodowej nie ma już nikogo, kto mógłby ich bronić przed prześladowaniami czy wręcz unicestwieniem.
Bardzo krytycznie o dialogu katolicko-islamskim (zwłaszcza w aktywności Magisterium Kościoła i ostatnich papieży) wypowiada się P. Lisicki. Publicysta oskarża Vaticanum II o niepotrzebne „rozbrojenie” Kościoła przez rezygnację z kryterium prawdy w objawieniu i religii, odejście od koncepcji państwa katolickiego, papieży zaś o rodzaj „milczącej apostazji”. „Apostazja” ta miała by polegać na z jednej strony na głoszeniu wyimaginowanego „islamu jako religii pokoju”, z drugiej zaś na zaniechaniu nawracania muzułmanów na chrześcijaństwo11. Lisicki stawia ważne pytania: czy muzułmanie i chrześcijanie rzeczywiście wierzą w tego samego Boga? Czy w dialogu z islamem konieczne jest „omijanie” kwestii wiarygodności objawienia przekazanego przez Mahometa i jego własnej osoby? Czy wyraźne świadectwo dawane Chrystusowi – jako jedynemu zbawicielowi całej rodziny ludzkiej – nie jest ważniejsze od taktycznego „przymilania się” przedstawicielom islamu? Czy dopuszczalne jest unikanie kontrowersji w imię budowania pokoju między religiami i narodami? Czy Kościół ma prawo odcinać się od pokoleń, które przez wieki broniły się przed śmiertelnym zagrożeniem przez wojujący, ekspansywny islam?
Nie wolno zamykać oczu na fakt, że dzisiejszy namysł nad relacją islam-Europa odbywa się w kontekście gwałtownego (jeśli chodzi o środki) i bardzo rozległego (gdy idzie o zasięg) konfliktu kultury/cywilizacji islamu z cywilizacją europejską. Tej drugiej nie da się już określić „chrześcijańską”, albowiem na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat (choć proces ten trwa przynajmniej od kilku wieków) dominuje w niej polityczna ideologia laicyzmu. Jednym z jej elementów było (i ciągle – mimo faktycznego masowego i niekontrolowanego „zalewu” imigrantów jest) celowe osłabianie kulturowych/religijnych/narodowych tożsamości, dokonywane m.in. za pomocą sterowanej ilościowo i jakościowo imigracji. Z drugiej strony islam prowadzi na Zachodzie aktywną działalność misyjną, przedstawiając się jako jedyna prawdziwa religia, „korygująca” obydwie religie biblijne, czyli judaizm i chrześcijaństwo12. W takim kontekście to, co niektórzy nazywają „demograficzną wojną islamu z chrześcijaństwem”, może się jawić jako preludium do ostatecznego tryumfu wyznawców Allaha i „końca” cywilizacji europejskiej.
2. Konflikt cywilizacji
Dramatyczna sytuacja związana z masową migracją do Europy ludności (w przeważającej mierze są to muzułmanie) z Bliskiego Wschodu i Afryki (latem 2015 r. fala ta przybrała postać „pokojowej inwazji”) tworzy sytuację bezprecedensową. Kwestionuje też geopolityczne zręby porządku europejskiej cywilizacji, a w jakimś sensie także światowy ład kulturowy i polityczno-demograficzny. Płynąca (przede wszystkim przez Turcję) fala uciekinierów-imigrantów nie ma wprawdzie bezpośredniego związku z krwawymi atakami islamskich terrorystów z 13 listopada 2015 w Paryżu13, ale w dziejach Starego Kontynentu stanowi ewenement. Polska opinia konserwatywna postrzega aktualną obecność islamu w Europie i świecie w kontekście jego „charakteru ekspansywnego”. Zwraca się uwagę, że od swych początków, jeszcze pod zwierzchnictwem proroka Mahometa, ta przepojona religią kultura o charakterze teokratycznym „rosła” przez kolejne podboje14. Jednak rodzimi publicyści relatywnie rzadko mówią o „bojowym” charakterze Mahometa i agresywnym aspekcie religii koranicznej15. W Koranie teksty, zalecające względną tolerancję dla chrześcijan sąsiadują z zaleceniem, by ich upokarzać i zwasalizować (9,29). Prowadziło to do systematycznych prześladowań ludności chrześcijańskiej w podbitych przez islam krajach16. Dopiero w XVIII i XIX wieku, wskutek kryzysu imperium otomańskiego i technicznej przewagi Zachodu podbój został zatrzymany17. Od kilkudziesięciu lat ma jednak miejsce renesans islamu, a z nim rosnące zagrożenie jego dominacją nad słabnącą (pod każdym względem) Europą i tzw. cywilizacją zachodnią18. Warto zauważyć, że także muzułmanie, zamieszkujący od setek lat Bałkany, pod wpływem tego odrodzenia szybko się radykalizują19.
Elementem tego procesu jest swoista okcydentalizacja radykalnego islamu. Wielu liderów i inspiratorów totalnej wojny z Zachodem nie tylko korzysta z najnowszych osiągnięć zachodniej techniki, ale doskonale zna mechanizmy cywilizacji, z którą walczą. I je skutecznie wykorzystuje20.
Niektórzy publicyści podkreślają, że aktualny konflikt islamsko-zachodni potwierdza aktualność tezy Samuela Huntingtona o „zderzeniu cywilizacji”, dezawuuje zaś teorię Francisa Fukuyamy o końcu historii i ostatecznym tryumfie liberalnej, postmodernistycznej demokracji na modłę zachodnią. Zasadniczym problemem nie jest dziś jednak sam konflikt cywilizacyjny, ale fakt, że w coraz większym stopniu dokonuje się on na terenie słabnącej Europy21. Opinia konserwatywna w Polsce zauważa, że w „spotkaniu” cywilizacji zachodniej i islamskiej ważną rolę odgrywa kwestia demograficzna. Podczas gdy wszystkie społeczeństwa europejskie dotyka demograficzny kryzys (szybciej lub wolniej wymierają), społeczności islamskie (także mieszkające w Europie) odznaczają się wysoką dzietnością. W dłuższej perspektywie oznacza to islamizację całych krajów, co jest równoznaczne z utratą kulturowej i religijnej tożsamości „starego kontynentu”22. Zakładając równoczesną intensywną imigrację, w roku 2050 prognozuje się w Europie zamieszkiwanie ponad 75 mln muzułmanów23.
W publicystyce polskiej źródła tych zagrożeń wiązane są przede wszystkim z charakterem religii islamskiej oraz konsekwencjami, jakie ma ona w wymiarze społecznym, kulturowym i politycznym. Mamy bowiem do czynienia nie z religią w sensie europejskim, wywiedzionym z chrześcijaństwa (organizacja religijna – Kościół, kult, rok liturgiczny, doktryna, zasady moralne, budynki, stan kapłański), gdzie religie/Kościoły są względem państwa autonomiczne (lub – jak we Francji – od państwa oddzielone; jest to tzw. separacja), a wszystkie one cieszą się równymi prawami i wolnością. Istnieje też gwarantowana konstytucyjnie wolność ateizmu czy obojętności religijnej24. Tymczasem islam jest czymś znacznie więcej niż religia w ujęciu europejskim. Wszędzie tam, gdzie jego wyznawcy stanowią większość, staje się systemem „totalnym”; koraniczne prawo jest narzucane wszystkim, a religia przenika wszystkie wymiary życia społecznego i politycznego25. Ma to określone konsekwencje w rozumieniu pojęcia „ziemia islamu”26. Właśnie dlatego zamieszkali w Europie muzułmanie przypisują religii o wiele większe znaczenie niż chrześcijanie27. Ponieważ w tradycyjnym islamie prawo donosi się do jednostek (a nie, jak na Zachodzie do terytorium), muzułmanin – gdziekolwiek mieszka – musi kierować się szariatem28. O ile kilkadziesiąt lat temu w wielu krajach arabskich usiłowano – na wzór francuskiego republikanizmu – zainstalować konstytucyjne „państwo świeckie” (Egipt, Turcja, Syria, Irak, Tunezja), o tyle współcześnie model taki, choćby z powodu „religijnego przebudzenia” muzułmanów, jest już nieaktualny29. Także europejscy muzułmanie ideę świeckiego państwa uważają za nieporozumienie30. Islamskich przybyszów do Europy drażni wszystko, co „nie pasuje” do ich wyobrażenia o społeczeństwie: od stroju i zachowania kobiet, po krzyżyki noszone na piersiach, a nawet tradycyjne bożonarodzeniowe choinki i żłóbki31. Aby „nie prowokować” wyznawców islamu, w krajach europejskich likwiduje się wszystko, co w przestrzeni publicznej ewokuje treści chrześcijańskie32. Nie ulega wątpliwości, że katalizatorem obecnego kryzysu na Bliskim Wschodzie i Afryce Północnej stały się interwencje USA oraz kilku krajów europejskich (Francja, Wielka Brytania), które doprowadziły do rozpadu kilku znaczących państw arabskich (Irak, Somalia, Libia, Jemen, Syria, Afganistan, w jakiejś mierze także Egipt) oraz wywołały tragiczny w skutkach chaos. Jego efektem są krwawe walki, mobilizacja zwolenników radykalnego islamu, zamachy terrorystyczne (także w Europie) oraz migracja setek tysięcy osób do Europy33.
Dlatego konserwatywni publicyści polscy postrzegają masowy napływ imigrantów jako najważniejsze zagrożenie dla religijnej, kulturowej i demokratycznej tożsamości starego kontynentu, a zachodnie (zwłaszcza niemieckie) „otwarcie” na setki tysięcy wyznawców islamu określają niemal jak samobójstwo na „własne życzenie”34. „Niemiecka utopia”, czyli „zaproszenie”, jakie kanclerz Angela Merkel skierowała do uchodźców we wrześniu 2015 r. spowodowało szybki przyrost fali imigrantów35. Od lata 2015 r., gdy napływ imigrantów przez Turcję do Grecji został praktycznie „zinstytucjonalizowany”, jedynym politykiem europejskim, który działał – zgodnie z prawem Unii, ale także w obronie suwerenności Węgier – był premier Victor Orban36. Godzi się dodać, że agendy Kościoła katolickiego od początku kryzysu aktywnie pomagają ofiarom wojny na Bliskim Wschodzie37.
3. Utopia wspólnoty wielokulturowej
Z bezkrytycznym stosunkiem do obcej kulturowo imigracji wiąże się totalna krytyka ciągle kontynuowanego na Zachodzie eksperymentu budowania, żyjącej we wzajemnej harmonii, społeczności multikulturowej. Polscy intelektualiści konstatują, że ten utopijny eksperyment, oparty na założeniach laickich (z definicji marginalizujących religijne, metafizyczne, antropologiczne i etyczne fundamenty wspólnoty politycznej) już dawno zbankrutował38. Polityka multikulti, przez dziesięciolecia forsowana pod hasłem walki z rasizmem, doprowadziła do tego, że imigranci (już zasiedziali) programowo lekceważą porządek prawny krajów, w których zamieszkali. W wielu miastach europejskich wyznawcy islamu tworzą swoiste dzielnice-getta, społeczności alternatywne, rządzące się własnymi prawami39. Będzie to prowadzić do stopniowego „zajmowania” Europy przez muzułmanów i „dhimmizacji” Europejczyków40. Bronisław Wildstein stwierdza, że fetyszem ideologii multikulturalizmu jest „równość” wszystkich kultur. Dlatego nie wolno ich wartościować ani porównywać. Oznacza to ni mniej ni więcej świadomą rezygnację z uznania odmienności kulturowych i rasowych, a w rezultacie do egzekwowania od imigrantów przestrzegania reguł kultury, która ich przyjmuje41.
Ostatnio panika zaczyna ogarniać Szwecję, w której rejestruje się tygodniowo ok. 10 tys. przybyszów z Bliskiego Wschodu. W imię politycznej poprawności władze – przynajmniej oficjalnie – bagatelizują problem; nikt nie wie, ilu imigrantów przebywa w tym kraju nielegalnie42. Podobne problemy napotyka od lat Francja43. Zaczyna się tam pojawiać zjawisko emigracji rodzimej ludności do „bezpiecznych” od islamu krajów44.
W opinii polskich konserwatystów zawiodły wszystkie trzy, wypróbowane w Europie „modele” integracji islamskich imigrantów; niemiecki – sprowadzający tureckich i jugosłowiańskich przybyszów do roli „tymczasowego” gastarbeitera; francuski – promujący świeckość: imigrant staje się Francuzem, skrywającym ewentualne wierzenia w sferze prywatnej; brytyjski – imigrant pielęgnuje własną kulturę, utożsamiając się (jak chcą wierzyć władze) z kulturą brytyjską45. Mimo to na stawiające opór rządy krajów Europy środkowej wywierana jest silna presja, granicząca z dyktatem, na „solidarne” przyjmowanie niekończącej się fali uchodźców46. Szantaż ten był zrazu entuzjastycznie przyjmowany przez środowiska lewicowe w Europie i w Polsce47. Niewiele zmienia fakt, że imigranci (szacuje się że w 70-80% są to młodzi mężczyźni) nie szukają w Europie „wolności demokratycznych”, ani ucieczki przed prześladowaniami, ale przywilejów socjalnych i bezpiecznego dobrobytu48.
Niejako przy okazji okazało się, że przymusowe (przez rozdającą w Unii Europejskiej karty kanclerz Angelę Merkel określane jako „solidarne”) przyjmowanie tysięcy muzułmańskich imigrantów ma – w zamyśle niektórych polityków niemieckich – przyczynić się do redefinicji pojęcia narodu49. Zwraca się uwagę na to, że „otwarta” na imigrantów polityka Niemiec może być elementem długofalowego planu „zjednoczenia Europy” pod ich berłem, czyli stworzenia nowego „super-państwa” pod egidą tego kraju50. Ten lewicowy projekt określany jest „czwartą rewolucją”, która polega na likwidacji państw narodowych, klasycznej rodziny i chrześcijańskiej tożsamości51. Dlatego w preambule konstytucji europejskiej odwołano się do tradycji antyku i oświecenia, zupełnie pomijając ponad 1,5 tys. lat cywilizacji chrześcijańskiej. Areligijna i antychrześcijańska Europa jest utopijnym projektem wymyślonym przez „oświeconych”; nowe, idealne społeczeństwo będzie wyzute z „mocnych tożsamości” (narodowej, religijnej, a nawet płciowej)52. Istotne jest także, pytanie, komu – poza samymi imigrantami, którzy w Europie szukają schronienia (a większość z nich dobrobytu) – zależy na masowym napływie muzułmanów? Wiele wskazuje na to, że poza Turcją i Państwem Islamskim mają w tym interes także Stany Zjednoczone53.
Ponieważ państwa Europy środkowej wyraziły sprzeciw wobec polityki „narzucania” kwot imigrantów, stały się one na Zachodzie przedmiotem zmasowanej krytyki: oskarża się je o ksenofobię, ciemnotę, nietolerancję, rasizm, brak otwartości, nienawiść do „innych” i nacjonalizm54. W krajach, gdzie przybyło najwięcej imigrantów, rośnie jednak niepokój „szarych” obywateli o przyszłość55. Także w Polsce, która oficjalnie deklaruje, że żadnych grup imigrantów islamskich nie przyjmuje, pojawiają się sygnały, że jest inaczej56. Politycy europejscy, zaślepieni polityczną poprawnością, nie upominają się jednak wcale o adekwatną do europejskiej wolność religii w krajach muzułmańskich57. We Francji, po kilku latach zmagań, wskutek roszczeniowej postawy muzułmanów w szkole publicznej nie uświadczy się już wieprzowiny. Znakiem czasu jest masowa budowa islamskich domów modlitwy, czyli meczetów (we Francji jest ich ok. 2500); w ostatnich latach wiele z nich stało się – przy biernej postawie władz państwowych – ośrodkami islamskiego radykalizmu i werbunku bojowników dżihadu58. Unika się wręcz identyfikacji chrześcijańskich ofiar islamskiej przemocy w Afryce i Azji; by nie być posądzonym o islamofobię, mówi się o „prześladowaniach mniejszości”59. Zakazana jest też jakakolwiek krytyka islamu; z jednej strony grozi bowiem zemsta radykalnych islamistów, z drugiej napiętnowanie przez tzw. liberalną opinię publiczną60. Polityczna poprawność zabrania publikacji statystyk, ile przestępstw popełniają wyznawcy islamu, a jednocześnie nakazuje, by – także akty zbrodnicze dokonane w imię tej religii – nie były kojarzone z islamem61. Unikanie jak ognia skojarzenia religii wyznawanej przez terrorystów z ich działaniami należy do podstaw lewicowej narracji, głoszącej, że zamachy zmierzają do „podzielenia” naszych zachodnich społeczeństw62.
Zagrożenie, z jakim wiązała by się liczebnie duża obecność muzułmanów-imigrantów, jest dostrzegane także przez konserwatywne środowiska w Polsce. Podnosi się agresywny charakter ich religii oraz potencjalną radykalizację niektórych przybyszów63. Dlatego dość często pojawiają się w Polsce głosy, by przyjmować jedynie prawdziwych uchodźców wojennych (z wykluczeniem tzw. imigrantów ekonomicznych), i tylko wyznania chrześcijańskiego64. Publicyści i politycy nawiązują do ambiwalentnych doświadczeń krajów Zachodu, które wobec roszczeń mniejszości islamskich stają się coraz bardziej bezbronne. Jednocześnie jednak ukazują alternatywę; przykład Australii, która nielegalną imigrację zablokowała już w 2001 r., zaś w 2013 r. wprowadziła planowane i kontrolowane przyjęcie prześladowanych mniejszości z Syrii65.
4. Islam nie jest monolitem
W polskich tygodnikach pojawiają się też artykuły (i wywiady), pokazujące niezwykle skomplikowaną sytuację tzw. świata muzułmańskiego. Nie jest on bynajmniej monolitem, a przeciwstawianie wyimaginowanego „świata islamu” Europie (czy chrześcijaństwu) jest grubym uproszczeniem. Do podziału w łonie islamu doszło (na tle sporów o władzę) już w 2 połowie VII wieku. Kolejne podziały (aczkolwiek nie tak radykalne jak w chrześcijaństwie) oraz brak jednego (polityczno-religijnego) przywództwa sprawiły, że islam nie posiada jednego ośrodka, który autorytatywnie decydowałby o ortodoksji lub jej braku. Nie oznacza to jednak, iżby wyznawcy tej religii (poza kilkoma grupami, które można by nazwać „sektą”) radykalnie się między sobą różnili66. Nie odbiega od prawdy twierdzenie, że konflikty zbrojne, pogromy, zbrodnie popełniane na ludności cywilnej, porwania i gwałty, których teatrem jest Bliski Wschód i Afryka Północna są przede wszystkim „bratobójczą” wojną między wyznawcami islamu (jego odłamami) oraz narodami, które – mimo posługiwania się językiem arabskim – wzajemnie się zwalczają67. Taki jest też kontekst trwającej od kilku lat wojny domowej w Syrii68. Jest jednak faktem, że „narrację” światu islamskiemu i zachodniemu narzucają ruchy radykalne69. Prawdziwy węzeł gordyjski stanowi – na poły zeuropeizowana i demokratyczna – Turcja, która po latach wojskowej dyktatury, utrzymującej siłą „państwo świeckie”, szybko staje się „republiką islamską”70. Jej prezydent prowadzi autorską politykę; on „przesyła” na wielką skalę uciekinierów do Grecji, bezwzględnie zwalcza aspiracje ludu Kurdów, sprzyja po cichu radykalnym bojownikom islamskim w Syrii i Iraku71. Tzw. kwestia kurdyjska (mieszkają oni w Iraku, Syrii i Turcji), choć dramat dotyczy milionów Kurdów, z rzadka tylko jest „tematem” wielkiej polityki bliskowschodniej72. Ostatecznym celem polityki „sułtana” tureckiego ma być zaprowadzenie islamu w całej Europie. Służy temu m.in. inicjatywa „Sojusz Cywilizacji”, której pomysłodawcami byli premier Hiszpanii i obecny prezydent Turcji Erdogan73. W walce o pełnię władzy wyeliminował „z gry” właściciela grupy medialnej „Ipek” Fetullaha Gulena74. M.F. Gulen jest zwolennikiem „łagodnego” islamu; dlatego od wielu lat włącza się w dialog z chrześcijaństwem75. Podczas wyborów w 2017 r. Recep Erdogan wykorzystał także turecką diasporę w RFN76. Wiele wskazuje na to, że krwawa, wyniszczająca wojna w Syrii jest „sponsorowana” przez sunnicką Arabię Saudyjską i szyicki Iran. Skala zaangażowania tych dwóch regionalnych potęg ujawniła się po egzekucji (na początku stycznia 2016 r.) w Arabii Saudyjskiej szejka Nimra al-Nimra77. Liderem muzułmańskiego systemu krwawej przemocy, uskutecznianej nie tylko w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie, było przez ostatnie lata tzw. Państwo Islamskie. Organizacja ta, ogłoszona jako kalifat w 2014 r., obejmowała część terytoriów Iraku i Syrii, dysponowała doskonałą administracją państwową, prowadziła szkolnictwo, zorganizowała sprawną służbą policyjną, i wyszkoloną armią; posiadała też dość stabilne źródła dochodów (podatki, łupy wojenne, nielegalny eksport ropy naftowej, okupy z porwań, handel ludźmi). Na zajętych terenach ludność (wcześniej dokonano czystek etnicznych i religijnych) miała zapewnione bezpieczeństwo78. Państwo ISIS nie mogłoby prosperować (choćby w handlu organami ludzkimi do przeszczepów czy ropą naftową), gdyby nie cicha „kooperacja” wielu krajów demokratycznych, także tych, oficjalnie walczących z „terrorystami”79. Organizacja ta nie tylko werbuje w swe szeregi Europejczyków, ale zmierza do destabilizacji Europy i stopniowego jej podboju80. Znamienna była też reakcja większości europejskich muzułmanów (milcząca, często akceptująca) na dokonane przez „delegatów” Państwa Islamskiego 13 listopada zamachy w Paryżu81. W samym roku 2016 i 2017 dokonano w Europie aż 16 „skutecznych” zamachów terrorystycznych, przygotowanych przez zradykalizowanych islamistów82. Pokonanie Państwa Islamskiego w roku 2017 bynajmniej zagrożenia terroryzmem na Zachodzie nie zmniejszyło83.
Zwraca się uwagę na radykalizm „eksportowanego” przez Arabię Saudyjską islamu salafickiego i wahabickiego. Jego przedstawiciele (imamowie) w wielu europejskich meczetach otwarcie wzywają do przemocy, niektórzy zaś sami angażują się w działania terrorystyczne. Ich oddziaływanie – zwłaszcza przez Internet – obejmuje miliony osób84. Radykalne idee trafiają na podatny grunt tam, gdzie mniejszości muzułmańskie nie zintegrowały się z rdzennymi mieszkańcami85. Znamienne, że władze państw, z których gościny ci radykałowie korzystają, niemal wcale nie podejmują działań prewencyjnych.
Radykalne odłamy islamu są zagrożeniem także dla innych odłamów tej samej religii86. Norweska dziennikarka Hege Storhaug uważa islam za rodzaj doktryny politycznej, zdominowanej przez ideologię przemocy. Stąd traktowanie muzułmanów jako „rasy” czy religii jest nieporozumieniem. W europejskim islamie wyróżnia trzy „decydujące” grupy: bardzo aktywnych salafitów, walczących zbrojnie dżihadystów oraz niezwykle wpływowe na Zachodzie Bractwo Muzułmańskie87. Polska publicystyka dostrzega także rosnące zagrożenie ze strony zradykalizowanych muzułmanów dla zamieszkujących w Europie Żydów88.
Znacznie rzadziej pojawia się w polskiej publicystyce „integracja pozytywna”, czyli historie przybyszów ze świata islamu, którzy dobrze zaadaptowali się do europejskiego stylu życia i tzw. wartości europejskich89. Choć w tej kategorii mieszczą się miliony „starych” imigrantów wyznania islamskiego, publicyści koncentrują się na zagrożeniach, stwarzanych przez zradykalizowaną mniejszość. Do roku 2017 krajem, który bezkonfliktowo pomagał imigrantom i masowo ich przyjmował, była Italia. Jednak głośne przestępstwa, popełniane przez przybyszów, mocno zmieniły nastawienie opinii publicznej w tej kwestii90. Pewne „nadzieje” na integrację ludności islamskiej z Europejczykami budzą badania, wskazujące na laicyzację znacznej jej części91.
5. Chrześcijaństwo zakładnikiem poprawności politycznej
Innym, bardzo niepokojącym polskich konserwatystów w kontekście „wojny kultur” zjawiskiem, jest kryzys chrześcijaństwa w Europie. Chrześcijaństwo, rozumiane nie tylko jako organizacje religijne (Kościoły), ale jako specyficzna kultura i cywilizacja, jest tu bowiem od wielu lat w odwrocie. Inspirowane ideami rewolucji francuskiej elity europejskie lansują kolejne społeczne i filozoficzne utopie, co skutkuje – skądinąd zamierzonym – odejściem od kryterium prawdy, relatywizmem moralnym, narzucaniem szaleńczych projektów zmierzających do redefinicji osoby ludzkiej. Nieodłącznym elementem ideologii laickich jest nie tylko marginalizacja chrześcijaństwa (i właściwie tylko jego, z katolicyzmem na czele), ale czynne jego (oczywiście „miękkie”) zwalczanie92. Swoista „dyktatura relatywizmu” jest realizowana w wielu segmentach życia społecznego; niektórzy nie wahają się jej określać jako „wojnę kulturową”93. „Młot laicyzacji” uderza jednak zazwyczaj tylko w chrześcijan; „inni” chronieni są w Europie skorupą „mniejszości” i „tolerancji”94. Lewica, programowo lekceważąca kwestię religii przybyszów, widzi w nich nowe wcielenie uciemiężonego proletariatu, który trzeba wspierać; walczy więc tylko ze „słabszym” przeciwnikiem, czyli chrześcijaństwem. Stoi za tym założenie, że imigranci pomogą ostatecznie zburzyć „stary ład”, by potem stać się tolerancyjnymi, bezreligijnymi Europejczykami95.
Zwraca się uwagę na fakt, że radykalna różnica między chrześcijaństwem a islamem nie polega jedynie na odmiennych postawach, aktach przemocy wobec innowierców, fobiach i uprzedzeniach. Rzetelna odpowiedź na istotę danej religii wymaga nie tylko obserwacji i badań socjologicznych (faktyczne zachowania, stopień identyfikacji z doktryną „dogmatyczną”, udział w przepisanym kulcie, zakres przestrzegania religijnych zasad moralnych, posłuszeństwo autorytetom religijnym), ale analizy konstytutywnych dla niej źródeł doktrynalnych. Radykalizm należy do samej natury islamu. Jest tak m.in. dlatego, że traktuje on Koran jako „tekst podyktowany”, a nie – jak w tradycji żydowskiej i chrześcijańskiej Biblię – natchniony przez Boga. Ten drugi „sposób” przekazu objawienia implikuje przestrzeń interpretacji; natomiast objawienie w islamie zakłada bezwarunkowe posłuszeństwo tak z zakresie prawa jak i obyczajów. Dlatego trudna do pomyślenia jest konwersja z islamu na chrześcijaństwo czy inną religię; krok taki (ale także ‘mniejsze’ gesty, np. zdjęcie burki) spotyka się nie tylko z potępieniem ze strony współwyznawców, ale groźbą śmierci. Nie da się więc „zmienić” islamu w tym sensie, iżby możliwa była jego jakaś „pokojowa”, europejska interpretacja; można co najwyżej żywić nadzieję (jak powiada Remie Brague), że jego wyznawcy przyjmą obyczaje zachodnie. Zwolennicy bezgranicznego „otwarcia” Europy na wielkie rzesze wyznawców islamu nie przyjmują do wiadomości, że w kulturze arabskiej przejawy humanitaryzmu traktowane są jako oznaka słabości, a okrucieństwo i stosowanie siły – jako forma naśladowania Proroka - uchodzą za normę96. Tak właśnie świat islamski przyjął fakt umycia nóg wyznawcom islamu przez papieża Franciszka97. Bodźcem do przebudzenia Europejczyków mógłby być odwrót Zachodu od „miękkiego” nihilizmu, który nie tylko utrudnia integrację, ale wzmacnia przekonanie muzułmanów o konieczności przejęcia religijnej i politycznej władzy nad upadającą, bezbożną i zdemoralizowaną Europą98. Duchowe, religijne i moralne odrodzenie Europy wydaje się jednak mało realne. Podejmowane po 13 listopada 2015 akcje militarne (intensyfikacja nalotów francuskich w Syrii, zaangażowanie Niemiec) stanowią raczej działania zastępcze, obliczone na uspokojenie opinii europejskiej99. Także Kościół katolicki na Zachodzie po części podporządkował się politycznej poprawności. Unikając „denerwowania” wyznawców islamu zrezygnował z ich ewangelizacji; ważnym czynnikiem sprzyjającym duchowej demobilizacji katolików wydaje się być tzw. relatywistyczna teologia religii100. W rezultacie stroną „nawracającą” byłych/nominalnych/kulturowych chrześcijan jest islam. Jeśli dochodzi do konwersji wyznawców islamu na chrześcijaństwo, odbywa się to w sekrecie. Stawką jest bowiem kara śmierci, egzekwowana na konwertytach (przy milczącej zgodzie władz publicznych) przez wspólnoty islamskie także w Europie101. Same czynniki kościelne (włącznie ze Stolicą Apostolską) nawracanie muzułmanów traktują jako wstydliwe i niewłaściwe. Mimo to co roku (choć w formie nieoficjalnej, a często wręcz konspiracyjnej) dziesiątki tysięcy wyznawców islamu przechodzi na chrześcijaństwo102. Nie brak na szczęście ewangelicznych „szaleńców” (jak np. salezjanin o. James Manjackal z Indii), którzy – nie zważając na niebezpieczeństwa – głoszą publicznie Chrystusa w krajach islamskich103. Bardzo aktywni są w tym dziele misjonarze protestanccy104. Pewne możliwości chrystianizacyjne istnieją nawet w Turcji105. Nie jest jednak przypadkiem, że wielu z wyjeżdżających na „świętą wojnę” w Syrii i Iraku młodych Europejczyków (w tym także dziewcząt i kobiet) to świeżo nawróceni na „prawdziwą wiarę”, fanatyczni neofici, pochodzący z „dobrych”, często zamożnych europejskich rodzin106.
6. Zwycięstwo zdrowego rozsądku?
Z zagadnieniem „słabnięcia” całej kultury Zachodu integralnie wiąże się praktykowana przynajmniej od półwiecza, poprawność polityczna, głosząca tolerancję dla odmiennych ras, religii, poglądów i obyczajów. Od niedawna to, co elity społeczne Zachodu uważały za swą chlubę i ozdobę, okazało się niezwykle groźne nie tylko dla europejskiego stylu życia, dobrobytu materialnego i wolności osobistych obywateli, ale także – i to bezpośrednio – dla ich życia. „Najazd muzułmanów”, sprowokowany przez ślepą politykę „eksportu demokracji” do narodów arabskich (interwencje USA w Iraku, tzw. arabska wiosna 2010/2011 r., wspieranie tzw. demokratycznej opozycji w Syrii), gdy latem 2015 r. przybrał bezprecedensowe rozmiary, wywołuje w całej Europie autentyczny strach „tubylców”107. Do opinii publicznej docierają nie tylko doniesienia o zamachach, ale coraz częściej także o narastającej radykalizacji „zasiedziałych” muzułmanów. Ożywienie religijne drugiego czy trzeciego pokolenia islamskich obywateli wiąże się z ich gotowością do przemocy108. Jednak nawet krwawe zamachy, które miały miejsce we Francji (13 listopada 2015), nie skłoniły zwolenników „otwarcia i tolerancji” do zmiany kursu. W rocznicę terrorystycznego ataku na redakcję satyrycznego pisma „Charlie Hebdo” (w Paryżu 9 stycznia 2015; zamordowano 12 osób) redakcja opublikowała rysunek chrześcijańskiego, ociekającego krwią Boga Ojca z kałasznikowem na plecach i napisem: „Morderca wciąż na wolności”. To antychrześcijańskie bluźnierstwo skrytykowało – ostro protestując - „Osservatore Romano”; ale episkopat francuski i redakcje katolickich pism w tym kraju nabrali wody w usta. Zaprotestowali jednak francuscy muzułmanie109! Co więcej, wiele wskazuje na to, że kolejne regiony i kraje będą – pod presją swych islamskich mieszkańców i nowych imigrantów – jeszcze bardziej „usuwać” z przestrzeni publicznej wszystko, co chrześcijańskie. Najczęściej jednak do rugowania chrześcijaństwa wystarczy „rodzima” polityczna poprawność110. Mimo oficjalnych deklaracji, polityka multi kulti wydaje się nadal być stosowana np. Niemczech111. Także w Polsce (w oparciu o zarzut „mowa nienawiści”) ciągle odczuwa się wpływy poprawności politycznej, chroniącej „mniejszości”112.
Trzeba jednak odnotować ruchy społeczne, które owej politycznej poprawności usiłują się – w imię zachowania własnej tożsamości kulturowej i wolności – przeciwstawiać. W Szwajcarii jest to Szwajcarska Partia Ludowa, w Niemczech Pegida i AfD (Alternatywa dla Niemiec), we Francji Front Narodowy pod egidą Marine Le Pen113. Po zamachach z 13 listopada w Paryżu, także niektóre rządy europejskie przyznały się do „naiwności” w swej dotychczasowej polityce wobec islamskich imigrantów i podjęły – raczej spóźnione i na krótka metę nieskuteczne – środki zaradcze. Oznaki pewnego „otrzeźwienia” obserwuje się we Francji, rząd Danii uznał swe wcześniejsze deklaracje co do przyjęcia 1 tys. uchodźców z „rozdzielnika” Unii za „nieaktualne”, Niemcy zaś doraźnie zmieniły prawo azylowe, umożliwiając deportację „niechcianych” imigrantów. Z kolei premier Szwecji spuentował dotychczasową politykę imigracyjną swego kraju słowami „byliśmy naiwni”114.
Momentem przełomu okazały się jednak zajścia, jakie miały miejsce w noc sylwestrową 31 grudnia 2015. W wielu miastach Niemiec (przede wszystkim w Kolonii), a jak się później okazało także w innych krajach Zachodu (Szwecja, Szwajcaria) tłumnie zgromadzeni kolorowi imigranci napastowali – na tle seksualnym - „białe” kobiety115. Reakcja oburzonej urzędową cenzurą opinii publicznej (przez kilka dni po zajściach niemieckie media publiczne „programowo” o nich milczały) wywołała prawdziwą lawinę protestów i wyraźną zmianę postawy niektórych rządów116. Szwecja (wypowiedź ministra spraw wewnętrznych Andersa Ygemana) zamierza wydalić ok. 80 tys. imigrantów, których wnioski o azyl zostały odrzucone117. Ostatecznie upadła (po odmowie Francji i krajów tzw. Grupy Wyszehradzkiej) niemiecka propozycja kwotowej „relokacji” imigrantów z Grecji i Włoch w krajach Unii118. Parlament Danii uchwalił przepisy, na mocy których można (utrzymującym się z funduszów publicznych) imigrantom konfiskować luksusowe sprzęty i przedmioty119. Podobne przepisy obowiązują też od niedawna w Szwajcarii, Bawarii i Badenii-Wirtembergii. W samych Niemczech narasta społeczny strach przed „obcymi”, co jeszcze niedawno było skrzętnie ukrywane. Poważnie rozważa się uszczelnienie granic i zawieszenie porozumienia o swobodnym przepływie osób (strefa Schengen)120. Austria buduje zasieki na swej granicy ze Słowenią i skrupulatnie kontroluje przybyszów. Wychodzi na jaw, że skoligacone z Turcją lobby przemytnicze zaczęło – w reakcji na wezwania do uszczelniania granic – przerzucać do Grecji znacznie mniej mężczyzn, a więcej kobiet i dzieci121. Pojawiają się propozycje, by Europa nie usiłowała „zbawiać całego świata” przyjmując miliony uchodźców, ale zainwestowała w obozy w Jordanii i w Libanie, w których przebywaliby do czasu zaprowadzenia pokoju w Syrii122. Sytuacja jest faktycznie poza kontrolą; w zimie 2015/2016 do krajów Unii przybywa codziennie ok. 2 tys. nowych imigrantów. Na wiosnę i w lecie można spodziewać się ok. 1 mln kolejnych. Dlatego mówi się o anulowaniu „łaskawych” procedur azylowych oraz stworzeniu specjalnych sił zbrojnych do ochrony zewnętrznych granic Unii przed przybyszami z Azji i Afryki123. W całej Europie narastają antyimigranckie nastroje, które wzmacniają – po części inspirowane i finansowane przez Rosję - krajowe ruchy nacjonalistyczne124. Ciągle też dochodzą wieści (zwłaszcza w obozach w Niemczech) o azylantach, którzy terroryzują innych azylantów125. Po latach poprawnościowej cenzury wychodzą na jaw coraz liczniejsze przypadki gwałtów, napaści na tle seksualnym (np. polowania na homoseksualistów) i innych aktów przemocy „w wykonaniu” islamskich azylantów126. W bieżącym roku kwestię uregulowania migracji podjęła Organizacja Narodów Zjednoczonych. Konstatując, że masowa migracja z Afryki i Azji jest nieunikniona, uzgodniono Global Compact for Safe and Orderly Migration (GCM), czyli światowy pakt w sprawie migracji, przegłosowany przez 192 państwa. Jego treść głosi, że migracji, która jest zjawiskiem globalnym, nie można zapobiec. Dlatego trzeba ją potraktować jako szansę. Problem nie w tym, jak „się przed nią bronić”, ale jak kolejne grupy migrantów „zagospodarować”. Jak twierdzi sekretarz generalny ONZ Antonio Guterres, migracja (która jest prawem człowieka) nakręca wzrost gospodarczy, zmniejsza nierówności, łączy kultury i ratuje starzejące się społeczeństwa. Dlatego należy zwalczać takie zjawiska jak ksenofobia i dyskryminacja, a podejmować kroki dla wzmocnienia pozycji imigrantów i kształtowania społecznej percepcji migracji. Trzeba zadbać, by media używały właściwej terminologii związanej z migracją, odbierając fundusze publiczne tym, które szerzą nietolerancję, ksenofobię, rasizm i dyskryminację. GCM ma być przyjęty na grudniowym szczycie ONZ w Marrakeszu127.
W obliczu nadciągającej nowej fali imigrantów i uchodźców Europa (w tym Unia) wydaje się – przynajmniej na razie – bezradna. Obecność milionów ludzi z obcego, muzułmańskiego kręgu kulturowego, musi prowadzić do destabilizacji europejskiej oazy dobrobytu i spokoju. Koegzystencja kultury, która zakwestionowała swe chrześcijańskie korzenie, z wojowniczo nastawionym, ekspansywnym islamem, zapowiada klęskę tej pierwszej.
Wnioski
Konserwatywna publicystyka w Polsce podkreśla kilka istotnych wymiarów aktualnej sytuacji na styku islam-Europa:
1. Sytuacja jest bez precedensu; mamy do czynienia z jednej strony z inwazją setek tysięcy uciekinierów, imigrantów, uchodźców (z których zdecydowana większość wyznaje islam), z drugiej z niespotykaną wcześniej agresją zbrojną (terrorystyczną) o zasięgu ogólnoświatowym ze strony „radykalnego” islamu.
2. Kraje europejskie są wobec tych faktów bezradne, bezsilne, kompletnie nieprzygotowane, zaś podejmowane kroki (rozwiązanie kwestii imigrantów, zapobieganie terroryzmowi ‘u siebie’, ekspedycje zbrojne na Bliskim Wschodzie) są słabe, nieadekwatne, często zaś są to działania pozorowane.
3. W kontekście radykalizacji części obywateli-wyznawców islamu dotychczasowa polityka asymilacyjna na Zachodzie kompletnie zawodzi.
4. Duchowa pustka znacznej części „rdzennych” Europejczyków, czyli kulturowych postchrześcijan – sprzężona z dominacją ideologii laickiej i political correctness sprawia, że realną, nieodległą w czasie perspektywą jest stopniowa islamizacja Europy, aż do wprowadzenia szariatu włącznie.
5. Istotnym elementem „przegrywającej” zmagania z kulturą islamu Europy jest demografia; nie widać realnych szans na ocalenie cywilizacji europejskiej, która nie chce mieć potomstwa.
6. Sojusznikiem w uratowaniu tożsamości kulturowej Europy mogłoby być dynamiczne chrześcijaństwo, czyli powrót do żywej wiary. Tymczasem tak Kościół katolicki, jak i wspólnoty protestanckie znajdują się w permanentnym kryzysie. Kryzys żywej wiary jest skorelowany (np. we Francji) z opacznym rozumieniem dialogu z religiami pozachrześcijańskimi. W wielu przypadkach „tolerancja” i „dialog” zastąpiły – w nauczaniu Chrystusa – kategoryczny imperatyw głoszenia Ewangelii. Bez odrodzenia żywej wiary, która przez wieki zasilała europejską christianitas, ocalenie i rewitalizacja cywilizacji europejskiej wydaje się niemożliwa.
7. Bodaj najistotniejszym czynnikiem „napędzającym” kultury i cywilizacje jest religia. Przyjęte przed kilkuset laty we Francji (a później na całym Zachodzie) założenie, że religia jest „sprawą prywatną”, a życie publiczne (system społeczny, prawny, edukacja, ekonomia, moralność) może czy nawet powinno być od niej „uwolnione” (separacja religii od państwa; postulat państwa ‘neutralnego światopoglądowo’), w starciu z dynamicznym „totalnym” islamem musi przegrać.
8. Dramatyczna sytuacja (wielopoziomowy konflikt polityczny, kulturowy i religijny) czyni dialog między Kościołem katolickim a przedstawicielami islamu (tzw. umiarkowanego) trudniejszym, a jednocześnie naprawdę koniecznym. Choć w perspektywie historycznej i teologicznej trudno uznać islam za „religię pokoju”, rzetelny dialog może przysłużyć się dobru milionów chrześcijan i muzułmanów.
9.Społeczeństwa europejskie stawiają coraz silniejszy opór poprawności politycznej i polityce lansującej multikulturowość. Zdrowy rozsądek zdaje się też wracać do umysłów coraz większej rzeszy polityków i rządzących. Niedowład i bezradność Unii sprawia, że coraz większą rolę w działaniach „broniących” przed zalewem imigrantów podejmują państwa narodowe. Pozostaje pytanie, czy to wystarczy, by powstrzymać (a najlepiej odwrócić) dramatyczne zagrożenia, jakie w wieku XXI przynosi Europie inwazja islamu i jej własna (moralna i duchowa) słabość.
-------------------------------------------------------------
1 Zasada ta nigdy jednak nie była w Kościele traktowana absolutnie. Warto przywołać nie tylko starożytną koncepcję praeparatio evangelica i semina Verbi, ale także średniowieczne poszukiwania (choćby Tomasza z Akwinu) rozwiązania problemu zbawienia nieochrzczonych oraz koncepcję tzw. objawienia naturalnego. W epoce Vaticanum II rygorystyczna interpretacja zasady „poza Kościołem nie ma zbawienia” była faktycznie nie do utrzymania, zdawano sobie bowiem sprawę z faktu, że – mimo upływu 2 tys. lat od Chrystusa - większość rodziny ludzkiej nie zna Zbawiciela i taka sytuacja jest „trwała”. Teologiczną waloryzację religii pozachrześcijańskich podsuwa też refleksja nad wynikającą z objawienia biblijnego genezą religii. Por. I.S. Ledwoń, Wyjątkowy charakter chrześcijaństwa, w: H. Zimoń (red.), Religia w świecie współczesnym. Zarys problematyki religiologicznej, Lublin 2000 s. 511-530. Zob. też M. Rusecki, Elementy zbawcze w religiach pozachrześcijańskich, w: H. Zimoń (red.), Religia w świecie współczesnym, s. 531-562.
2 Kwestię realnej obecności objawienia bożego w innych religiach myśl chrześcijańska podejmowała już w epoce patrystycznej. Jednak dopiero w epoce Vaticanum II podjęto pogłębione badania nad religiami pozachrześcijańskimi w tym aspekcie. Z punktu widzenia katolickiej teologii religii religią w sensie ścisłym może być bowiem tylko taki fenomen „religijny”, który może (przynajmniej w jakimś zakresie) zawierać autentyczne objawienie samego Boga. Rozstrzygający jest tedy problem genezy danej religii. Zob. M. Rusecki, Istota i geneza religii, Lublin-Sandomierz 1997 s. 161-187; Traktat o objawieniu, Kraków 2007 s. 171 -206 (rozdziały „Problem praobjawienia i pratradycji jako jego przekazu” oraz „Rozpoznawanie bożego Objawienia”).
3 Zob. G. Alberigo, The Christian Situation after Vatican II, w: G. Alberigo, J-P. Jossua, J.A. Komonchak (eds.), The Reception of Vatican II, Washington D.C. 1987 s. 1-24. Por. też G.B. Winkler, ‘Vorreformatorische und ‘Gegenreformatorische’ Kategorien im II. Vatikanischen Konzil, w: E. Klinger, K. Wittstadt (Hrsg), Glaube im Prozess. Christsein nach dem II. Vatikanum. Für Karl Rahner, Freiburg, Basel, Wien 1984 s. 137-142.
4 Relatywizm ten jest, i to z wielkim powodzeniem, wspierany przez laicką ideologię państwową wielu krajów europejskich. Ta zaś z kolei jest dziedzicem oświeceniowej koncepcji „tolerancji religijnej” oraz myśli modernistycznej i postmodernistycznej, konsekwentnie zwalczającej wszelkie „mocne” idee, mogące zagrozić indywidualnej wolności jednostek. Magisterium Kościoła sprzeciwiło się stanowczo tendencjom relatywistycznym ogłaszając (rok 2000) dokument, promulgowany przez Kongregację Nauki Wiary Deklaracja ‘Dominus Iesus’ o jedyności i powszechności zbawczej Jezusa Chrystusa i Kościoła. Zob. M. Rusecki (red.), Wokół deklaracji ‘Dominus Iesus’, Lublin 2001 s. 9-33.
5 Zob. M. Rusecki, Elementy zbawcze s. 539 n.; H. Waldenfels, Theologie der nichtchristlichen Religionen. Konsequenzen aus „Nostra aetate”, w: E. Klinger, K. Wittstadt (Hrsg), Glaube in Prozess s. 757-777. J. Dupuis (A Theological Commentary: Dialoque and Proclamation, w: W.R. Burrows (ed.), Redemption and Dialogue. Reading Redemptoris Missio and Dialogue and Proclamation, Maryknoll NY 1994 s. 119-158) zwraca uwagę na niekompatybilność w ujęciu misji i dialogu międzyreliginego w encyklice Redemptoris missio (1990) i dokumentu „Dialog i głoszenie” z roku 1991.
6 Konstytucja dogmatyczna o Kościele Lumen gentium (nr 6) oraz deklaracja Nostra aetate (nr 3) dość wspaniałomyślnie i pozytywnie kwalifikuje wyznawców islamu (ale nie sam islam !) jako czcicieli Boga jedynego i podkreśla cześć, którą Mu oddają przez modlitwę, jałmużnę i post. Sobór – w interesie całej ludzkości, sprawiedliwości społecznej, dobra moralnego, pokoju i wolności wzywa do pracy nad „zrozumieniem wzajemnym”. Por. J. Kulwicka-Kamińska, I. Kamiński, Islam po polsku, Poznań 2007 s. 39 n. W tej optyce mieści się m.in. dorobek katolickiego teologa Eugeniusza Sakowicza, który od lat kwestię dialogu katolicko-islamskiego rozwija. Jednym z argumentów „za” dialogiem – także w obecnej sytuacji – jest jego zdaniem fakt, że tylko niewielka grupa (ok. 5%) reprezentuje tzw. radykalny islam, skłonny do posługiwania się przemocą (nawracania siłą). W znakomitej monografii (opatrzonej ‘proroczym’ tytułem: Czy islam jest religią terrorystów, Kraków 2002) przedstawia podstawy credo islamu oraz jego skomplikowane relacje z chrześcijaństwem. Por. też E. Sakowicz, Rozmowy o islamie i dialogu, Lublin 2007 (zwłaszcza s. 11-109).
7 Na mizerne rezultaty wysiłków katolickich zwraca uwagę K. Kościelniak (Chrześcijanie na ziemiach islamu – wczoraj i dziś, w: E. Sakowicz, Czy islam jest religią terrorystów ? s. 190-192. Autor przestrzega przed dialogiem „pozorowanym”, który nie bierze w obronę prześladowanych chrześcijan.
8 Monograficzne ujęcie dokonań papieża i Kościoła na tym polu daje E. Sakowicz, Dialog chrześcijaństwa z islamem w nauczaniu Jana Pawła II, w: H. Zimoń (red.), Dialog międzyreligijny, „Studia Religiologiczne” t. 6, Lublin 2004 s. 259-288; tenże, Dialog Kościoła z islamem według dokumentów soborowych i posoborowych (1963-1999), Warszawa 2000. Zob. też H. Zimoń, Dialog z islamem w ujęciu Jana Pawła II, w: J. Perszon (red.), Jan Paweł II a religie świata, Toruń 2007 s. 101-118.
9 O zasadach rzetelnego dialogu z islamem (z uznaniem, że dialog doktrynalny jest niemal niemożliwy) oraz trudności, na jakie napotyka strona katolicka pisze W. Chrostowski, Zasady dialogu religijnego w odniesieniu do relacji chrześcijańsko-muzułmańskich – perspektywa katolicka, w: M. Lewicka, Cz. Łapicz (red.), Dialog chrześcijańsko-muzułmański. Klucz do wspólnej przyszłości, Toruń 2012 s. 23-42.
10 O sytuacji mniejszości chrześcijańskich w krajach islamu pisze K. Kościelniak, Chrześcijanie na ziemiach islamu – wczoraj i dziś, w: E. Sakowicz, Czy islam jest religią terrorystów ? s. 181-192.
11 Zob. P. Lisicki, Dżihad i samozagłada Zachodu, Lublin 2015. Autor (s. 118 n.) krytykuje „wielkie otwarcie” Soboru na zaproponowaną przez Karla Rahnera antropologię, relatywizującą objawienie Chrystusa i Jego zbawcze dzieło. O brzemiennym w skutkach porzuceniu – w imię wolności religii i sumienia - idei państwa katolickiego autor pisze w rozdziale „Rezygnacja z państwa” s. 178-190.
12 Zob. M. Talbi, Chrześcijaństwo widziane przez islam, „W drodze” 1(161) 1987 s. 46-56. Por. też J. KulwickaKamińska, I. Kamiński, Islam po polsku s. 23 n.
13 W tym dniu skoordynowana akcja zamachowców (dżihadystów-samobójców) uśmierciła ponad 100 bezbronnych i niewinnych osób. Zob. J. Bątkiewicz-Brożek, Rzeź nad Sekwaną, „Gość Niedzielny” 22 listopada 2015 s. 4-5; J. Dziedzina, Sąsiedzi, „Gość Niedzielny” 22 listopada 2015 s. 6-7; P. Legutko, Uchodźcy i zamachowcy, tamże, s. 7.
14 Zob. K. Kościelniak, Dżihad – wyzwanie dla świata, w: E. Sakowicz, Czy islam jest religią terrorystów ? s. 197208. Krakowski orientalista wykazuje, że islam od swych początków do dziś ma charakter ekspansywny i często – w relacjach do innowierców - ucieka się do przemocy.
15 Zob. G. Górny, Meczety i maczety. Biografia Mahometa to militarna epopeja pełna wojen, najazdów, masakr i egzekucji, „wSieci” 7-13 grudnia 2015 s. 56-57. T. Łysiak (Głowa w miodzie, „wSieci” 28 września-4 października 2015 s. 65 n.) przywołując ostre i prorocze (ostrzegające Europejczyków przed inwazją islamu) sformułowania Włoszki Oriany Fallaci, pisane przed 10. laty zauważa, że w Europie trwa „wielkie udawanie” i moda na ukazywanie islamu w jasnych barwach. Jednocześnie zaś „czarną legendą” otacza się europejską rekonkwistę i wyprawy krzyżowe.
16 Władza islamska na mocy umowy (dimma) gwarantowała chrześcijanom, jako „ludziom księgi” – w zamian za coroczny specjalny podatek – „ochronę” i prawo zamieszkania. W Arabii (dziś Półwysep Arabski) drugi kalif Umar I (634-644) deportował do Iraku wszystkich arabskich chrześcijan. W ciągu 300 lat proporcje chrześcijan na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej zmieniły się radykalnie. Z 80% populacji w wieku VII do 20% w wieku X. Od XV do XX wieku forpocztą islamskiego ekspansjonizmu była osmańska Turcja. W XIX i XX Turcy dokonywali systematycznej eksterminacji chrześcijańskich Ormian i Greków. „Słynna” jest zwłaszcza rzeź Ormian (ok. 1,5 mln) w latach 1915-1918. Zob. J. Kulwicka-Kamińska, I. Kamiński, Islam po polsku s. 31 n.
17 R.J. Neuhaus (Na progu wieku religii, „First Things” ed.pol. 3/2007 s. 9-13) relacjonując publikację żydowskiej autorki Bat Ye’or „The Decline of Eastern Christianity Under Islam: From Jihad to Dhimmitude” wydanej we Francji w 1991 r. zauważa, że islam dzieli świat na dwie sfery: dar al-Islam (dziedzina islamu) oraz dar al-harb (dziedzina wojny). Dlatego że cała ziemia należy do Allaha, należy „dziedzinę wojny” zająć przemocą. „Dhimmizacja” podbitych żydów i chrześcijan oznaczała sprzedawanie ich (w setkach tysięcy) jako niewolników, drobiazgowe przepisy pozbawiające ich praw obywatelskich (np. noszenie identyfikujących ich ubrań), wyjęcie spod jurysdykcji sądów. Okresowy rozkwit imperiów islamskich zawdzięczano zniewolonym uczonym, architektom, rzemieślnikom, mnichom i rabinom, którzy tworzyli praktycznie całą kulturę panujących. Przez setki lat Europa żyła w potwornym strachu przed islamem i jego okrucieństwem. Zob. K. Kościelniak, Dżihadwyzwanie dla świata s. 203 n.
18 Ekspansywny charakter islamu podkreśla m.in. Diane Moczar (Jak Kościół katolicki ocalił zachodnią cywilizację, Kraków 2014; tytuł oryginału z 2008 r. brzmi: Islam at the Gates. How Christendom Defeated the Ottoman Turks). Autorka uważa, że jedynie w XIX wieku można mówić o ekspansjonizmie mocarstw europejskich, podczas gdy przez 1100 lat świat islamu „karmił się” kolejnymi – wynikającymi z doktryny zawartej w Koranie -podbojami. Zwycięstwa armii islamskich prawie zawsze wiązały się z brakiem współpracy między chrześcijanami. Tak było już w okresie I podboju w VII wieku (rozbicie chrześcijaństwa w Bizancjum), w epoce tzw. wojen krzyżowych (niezdolność państwa europejskich do wspólnych przedsięwzięć militarnopolitycznych), jak i ostatecznego upadku Konstantynopola (1453 r.), kolejne sukcesy świata islamu były możliwe „dzięki” chronicznej niezdolności do zjednoczenia się państw (a później także wyznań) chrześcijańskich.
19 Tak jest m.in. w Bośni i Hercegowinie oraz w Kosowie i Albanii. W czasie wojny w 1992 r. w Bośni i Kosowie (za zgodą USA) po stronie mahometan walczyły z Serbią tysiące mudżahedinów z krajów islamskich. Współcześnie ich aktywnością zagrożona jest Macedonia. Zob. D. Cosić, Pełzający dżihad, „DoRzeczy” 14-20 IX 2015 s. 74-75.
20 O twórczym wykorzystaniu organizacji społeczeństwa Zachodu przez radykalnych islamistów pisze D. Pipes, Zachodnia logika radykalnego islamu, „First Things” ed.pol. 3/2007 s. 15-21. Autor zauważa, że naśladowanie cywilizacji zachodniej widać w niespotykanej wcześniej centralizacji religii (na podobieństwo katolicyzmu; kodyfikacja i podporządkowanie szariatu państwu) czy we wprowadzaniu piątku jako „dnia świątecznego” (szabatu), czego islam wcześniej nie znał.
21 Zob. G. Górny, Europa jako pole bitwy, „wSieci” 23-29 listopada 2015 s. 20-23.
22 Zob. tamże, s. 22. Autor zauważa, że czynniki demograficzne zdecydowały m.in. o utracie Kosowa na rzecz islamskich Albańczyków przez Serbię. Finlandia nie poparła unijnego mechanizmu „kwot imigranckich” powołując się na „syndrom somalijski”. Otóż w 1990 r. kraj ten przyjął 100 emigrantów z Somalii. Dziś grupa ta (wskutek łączenia rodzin i wysokiej dzietności) liczy 13 tys. osób. T. Terlikowski (Islam bierze wszystko, „Do Rzeczy” 3-9.04.2017, s. 78-79) podaje prognozy Pew Research Center, które przewidują, że w roku 2050 liczba chrześcijan i muzułmanów na świecie się zrówna. Zdecyduje o tym demografia. Prognozy demograficzne, oparte na próbie zrozumienia zachodzących w poszczególnych kulturach procesach, wskazują na nieuchronną tendencję krajów rozwiniętych do wymierania. Po relatywnie krótkim okresie szybkiego wzrostu demograficznego (związanego z rozwojem technologicznym) w wiekach XIX-XXI, prawdopodobnie nadejdzie okres globalnego wymierania. Zob. Ch. Godin, Koniec ludzkości, Kraków 2004.
23 Krajem z najwyższym odsetkiem wyznawców islamu ma być Szwecja (30,6%), Cypr (28,3%), Austria (19,9%) i Niemcy (19,7%). Zob. K. Kołodziejski, Europa islamska, „Sieci”, 11-17.12.2017, s. 42-45.
24 W zachodnich systemach prawnych „rozdział” religii od państwa nie jest jednak zupełny ani jednakowy. Szczególnym przypadkiem jest demokracja amerykańska, zrywająca z tradycją bliskiej kooperacji państwa i religii (established religion). Jednak nawet tam istnieją (raczej w praktyce niż w teorii) liczne dziedziny „styku” świata religii i władzy publicznej. Zob. T.J. Curry, Farewell to Christendom. The Future of Church and State in America, Oxford 2001. Por. też (jest to obszerne studium historyczne) M.A. Noll, L.E. Harlow (eds), Religion and American Politics. From Colonial Period to the Present, Oxford 2007.
25 Islam łączy religię, doktrynę społeczną, ekonomię, politykę i prawo, czyli całą kulturę. Nie ma podziału na sferę religijną i świecką, jest więc totalną, całościową koncepcją społeczeństwa. Dlatego nieporozumieniem są próby „zainstalowania” w krajach islamu demokracji w rozumieniu zachodnim. Por. J. Kulwicka-Kamińska, I. Kamiński, Islam po polsku s. 44 n. Zob. też: Poprawność polityczna nas niszczy. Z dr. Billem Warnerem autorem książek na temat politycznej doktryny islamu, który po zamachu 11 września 2001 r. założył The Center for the Study of Political Islam (Centrum Studiów nad Politycznym Islamem) działające w wielu krajach świata, także w Polsce, rozmawia Aleksandra Rybińska, „wSieci” 18-23.04.2017, s. 83-85.
26 Wedle wykładni prawnej sformułowanej w VIII/IX wieku, powszechny pokój jest możliwy dopiero wtedy, gdy cały świat (czyli dar al-harb) stanie się dar al-islam. Skrajna interpretacja idei dżihadu, upowszechniona w okresie wojen wyzwoleńczych po II wojnie światowej zakłada, że dar al-islam obejmuje każde terytorium, gdzie większość ludności wyznaje islam lub takie, które kiedyś należało do dar al-islam. Dlatego nie rozróżnia się już żołnierzy i cywilów, ale wszyscy muzułmanie są zobowiązani do totalnej wojny z „najeźdźcami”. Zob. J. T. Johnson, Dżihad a wojna sprawiedliwa, „First Things” ed. pol. 3/2007 s. 22-25.
27 Zob. D. Karłowicz, Islamski fundamentalizm to nie mit, „wSieci” 12-18 października 2015 s. 70. Autor, cytując opracowanie Ruuda Koopmansa z Berlińskiego Centrum Nauk Społecznych podaje, że niemieccy muzułmanie w 60% potwierdzają opinię, że wyznawcy powinni wrócić do wiecznych i niezmiennych zasad swojej religii (chrześcijanie tylko 20%); na pytanie, czy istnieje tylko jedna wykładnia Pisma i każdy wierzący musi się do niej stosować twierdząco odpowiada 75% (25% chrześcijan); czy Pismo jest ważniejsze od prawa stanowionego „tak” odpowiada 65% muzułmanów i 13% chrześcijan; aż 53% europejskich muzułmanów uważa, że Zachód dąży do zniszczenia islamu. Na „jakość” odpowiedzi respondentów nie miały wpływu ani czasokres zamieszkiwania w Europie, ani wykształcenie, ani sytuacja ekonomiczna i status społeczny.
28 Zob. D. Pipes, Zachodnia logika radykalnego islamu, s. 21.
29 O renesansie religii w świecie współczesnym, bankructwie tezy o nieuchronności laicyzacji, powrocie ideologii religijnej do polityki zob. M.D. Toft, D. Philpott, T.S. Shah, God’s Century. Resurgent Religion and Global Politics, New York, London 2011.
30 Zob. D. Karłowicz, Islamski fundamentalizm to nie mit, „wSieci” 12-18 października 2015 s. 70.
31 Zob. K. Grzybowska, Skręt w prawo, „wSieci” 26 października-1 listopada 2015 s. 80-81.
32 W 2006 r. British Airways zwolniły stewardesę Nadię Eweidę za „ostentacyjne” noszenie krzyżyka; w szpitalach w hrabstwie Yorkshire pielęgniarki zmuszono do (pięć razy na dzień) przestawiania łózek pacjentów muzułmanów w stronę Mekki, a BBC wysyła kartki bożonarodzeniowe z „neutralnymi” życzeniami „Happy Holidays” lub „Season’s Greetings”. Dyrektor jednej ze szkół w Szwecji zakazał wywieszania flagi kraju, by „nikogo nie urazić” i zapobiec „aktom nienawiści”. W Danii (miasteczko Kokkedal) zdominowana przez muzułmanów rada miejska zakazała w 2012 r. postawienia na Boże Narodzenie choinki. Cenzuruje się nawet stare sztuki teatralne, usuwając z nich antyislamskie wątki. Zob. A. Rybińska, Europa przechodzi na islam, „wSieci” 5-11 października 2015 s. 68-69.
33 O „ludzkiej” niedoli imigrantów (Pakistanu, Syrii, Libii, Iraku, Iranu, Indii, Somalii, Afganistanu), lądujących na wyspie Lesbos, a traktujących Europę jak „Ziemię Obiecaną”, relacjonuje J. Szymczuk, Wielka fala, „Gość Niedzielny” 4 października 2015 s. 68-73. Por. też S. Sękowski, W kolejce do raju, „Gość Niedzielny” 20 września 2015 s. 70-73.
34 Zob. R.A. Ziemkiewicz, To najeźdźcy, nie uchodźcy, „DoRzeczy” 14-20 IX 38/2015 s. 17-19. J. Rokita, Spóźniona reakcja, „wSieci” 12-18 października 2015 s. 80-81. Autor relacjonuje decyzje podjęte na szczycie Unii Europejskiej (23 września 2015), mające uregulować kwestię napływu uchodźców. Por. J. Rokita, Błąd Merkel, „wSieci” 7-13 września 2015 s. 80-84. O znamiennej „ewolucji” jaką na przełomie września i listopada 2015 r. przeszła kanclerz Niemiec (która we wrześniu mówiła o otwarciu Niemiec na wszystkich, którzy chcą z gościny skorzystać i ostro krytykowała kroki podjęte przez premiera Węgier Victora Orbana, a pod koniec października zaczęła szukać ratunku, jak napływ setek tysięcy imigrantów powstrzymać) pisze A. Grajewski, Przywództwo w czasach kryzysu, „Gość Niedzielny” 1 listopada 2015 s. 48-49. Zob. też M. Szymanowski, Orban ratuje Węgry, „DoRzeczy” 14-20 IX 38/2015 s. 22-23; J. Rokita, Droga donikąd, „wSieci” 29 czerwca-5 lipca 2015 s. 82-83.
35 Zob. P. Semka, Utopia teutonica, „DoRzeczy” 14-20 IX 38/2015 s. 20-21; B. Wildstein, Bliski Wschód, Europa, Polska, „wSieci” 21-27 września 2015 s. 22-24. B. Wildstein (Czy Europa chce popełnić samobójstwo? „wSieci” 15-21 lutego 2016 s. 24) rozważa przyczyny, dla których A. Merkel – nie do końca przewidując bieg wypadków – w 2015 r. „zaprosiła” do Niemiec milion uchodźców. Są to: pozyskanie głosów mniejszości tureckiej, zapotrzebowanie przemysłu na siłę roboczą i założenie, że mniej atrakcyjnych imigrantów uda się „wepchnąć” innym krajom. Kanclerz „przy okazji” złamała tzw. konwencję dublińską i zakwestionowała układ Schengen.
36 Zob. G. Górny, W obronie unijnego prawa, „wSieci” 14-20 września 2015 s. 24-26; P. Semka, Węgry na celowniku, „Gość Niedzielny” 18 października 2015 s. 49-51. Autor odnotowuje, że masowy napływ imigrantów został zorganizowany przez Turcję, która chciała się pozbyć milionów uchodźców. Usiłowanie zaprowadzenia prawnego porządku (np. rejestracji uchodźców) oraz budowa muru na granicy z Serbią (a później z Chorwacją) na Zachodzie określano jako „totalitarne oblicze Węgier”. Rząd Węgier zaproponował też Unii Europejskiej zorganizowanie adekwatnej pomocy uchodźcom znajdującym się w Jordanii i Libanie. Por. też G. Górny, Victor Orban. Dzielny obrońca starej Europy, „wSieci” 28 września-4 października 2015 s. 18-21. Autor podkreśla trzeźwy realizm premiera Węgier, który falę imigrantów określił jako „najazd” i „inwazję”, czym wywołał furię politycznie poprawnych czynników brukselskich i mediów na Zachodzie.
37 Zob. J. Dziedzina, Kościół otwarty konkretnie, „Gość Niedzielny” 20 września 2015 s. 28-29. Autor przywołuje wydatną pomoc świadczoną od 2007 r. uciekinierom w Iraku i Syrii, a także mobilizację diecezji w Polsce po apelu papieża Franciszka o przyjmowanie uchodźców. Por. też T.P. Terlikowski, Uchodźcy w praktyce, „DoRzeczy” 14-20 IX 38/2015 s. 25.
38 Polityka integracji mniejszości muzułmańskich (Francja, Niemcy, Szwecja, Belgia, Holandia, Wielka Brytania) spaliła na panewce. Zamieszkane przez pozaeuropejskich imigrantów – wyznawców islamu dzielnice, są od lat siedliskiem przemocy, wysokiej przestępczości i ignorowania zasad tzw. demokratycznego państwa prawa. Zob. A. Rybińska, Europa przechodzi na islam, „wSieci” 5-11 października 2015 s. 67-68. Zob. też M.G. Bartoszewicz, Archipelag kalifatu, „Polonia Christiana” 47/2015 s. 49-51. Autorka zatrzymuje się nad dzielnicami miast, w które funkcjonują jako no-go zones. W Anglii (spis z 2011 r.) rodowici Brytyjczycy są mniejszością w Londynie, Leicester, Luton. We Francji takich dzielnic istnieje ponad 750; zwane są zones urbaines sensible. M. Narbutt ( Lekcja Simona Mola, „wSieci” 21-27 września 2015 s. 26-29), opisując „karierę” chorego na AIDS Kameruńczyka, który świadomie zarażał kobiety w Polsce, stawia tezę, że ze względu na radykalne różnice kulturowe między Europejczykami a Afrykanami i Azjatami eksperyment multikulti udać się nie może.
39 Zob. A. Rybińska, Europa przechodzi na islam, s. 67-69. Autorka przytacza przykład obywatelki Niemiec, Marokanki, regularnie bitej przez męża. Wzywana policja nigdy nie interweniowała. Gdy w 2007 złożyła pozew o rozwód w sądzie we Frankfurcie nad Menem, ten został oddalony. Sędzina wyjaśniła, że Koran pozwala mężom bić zonę, więc wszystko jest w porządku. „Nie wierzyłam własnym uszom – mówiła powódka. Republika Federalna Niemiec stosuje szariat”. W Wielkiej Brytanii sąd w Leeds (2014 r.) skazał 32 letniego muzułmanina za gwałt na 4 lata więzienia; tak surowy wyrok uzasadniono faktem, że ofiarami były muzułmanki. Gdy muzułmańskie gangi gwałciły „białe” kobiety w Rotherham, Birmingham i Manchester, policja odmawiała interwencji, obawiając się oskarżeń o rasizm. Por. też P. Cywiński, Niemiecki „kalifat”, „Sieci” 6-12.11.2017, s. 94-96. Muzułmanie – za przyzwoleniem władz RFN – tworzą tam „paralelne społeczeństwo”; co roku zmusza się do małżeństwa kilka tysięcy dziewcząt; wykonywane są tzw. morderstwa honorowe; za legalną uznawana jest bigamia, a władze gotowe są do wprowadzenia świąt muzułmańskich.
40 Zob. Eurabia-samobójstwo Europy, „Polonia Christiana” 47/2015 s. 52-53.
41 Zob. B. Wildstein, Czy Europa chce popełnić samobójstwo? s. 24-25. Iluzja wielokulturowego społeczeństwa radykalnie lekceważy prawdę o kulturze, która jest sposobem organizacji życia zbiorowego. Usiłuje ludziom wmówić, że np. zachodni system sprawiedliwości może współegzystować z szariatem.
42 Zob. Fala uchodźców zmieni Szwecję nie do poznania, wp.pl 30 listopada 2015. Jak podaje A. Rybińska (Europa przechodzi na islam, s. 69) w ciągu 40. lat od przejścia Szwecji na model społeczeństwa wielokulturowego, liczba brutalnych przestępstw wzrosła o 300%, zaś gwałtów o 700%. Całe przedmieścia Sztokholmu (Rinkeby, Husby, Norsborg) stały się zamkniętymi dzielnicami islamskimi; regularnie dochodzi tam do zamieszek, podpaleń, ataków na służby publiczne. Podobna sytuacja ma miejsce we Francji. Zob. M. Legutko, Przedmieścia znów w ogniu, „Gość Niedzielny” 26.02.2017, s. 51-55.
43 Zob. M. Legutko, Przedmieścia znów w ogniu, „Gość Niedzielny” 26.02.2017, s. 51-53.
44 Zob. A. Rybińska, Szwecja, czyli Absurdystan, „Sieci”, 30.10-5.11.2017, s. 98-99.
45 Zob. A. Rybińska, Europa przechodzi na islam s. 68. Por. też Z Alainem Besanconem, historykiem, o tym, dlaczego w Paryżu doszło do zamachów i jaka jest w tym rola islamu, rozmawia Joanna Bątkiewicz-Brożek, „Gość Niedzielny” 29 listopada 2015 s. 22-23.
46 Zob. A. Rybińska, Kopacz zgodziła się na 100 tys. islamskich imigrantów, „wSieci” 12-18 października 2015 s. 6-7. Z kolei M. Szymanowski (Imigrancki klin, „Do Rzeczy” 12-18 X 2015 s. 68-70), odnotowując oskarżenia, jakie we wrześniu 2015 r. kierowali pod adresem władz Węgier i Bułgarii politycy Niemiec i Austrii (ksenofobia, rasizm, faszystowskie praktyki), sugeruje, że w praktyce narzucania krajom „kwot” imigrantów mamy do czynienia – tak rzecz określili Czesi - z „nowym Monachium”. Zob. też R.A. Ziemkiewicz, Europejski zamach stanu, „DoRzeczy” 21-27 IX 39/2015 s. 18-20.
47 Zob. T. Korczyński, Proimigracyjny obłęd, „Polonia Christiana” 47/2015 s. 53-55.
48 Zob. Nie ma zgody na to oszustwo. Jacek i Michał Karnowscy rozmawiają z ks. prof. Waldemarem Cisło, dyrektorem polskiej sekcji papieskiego stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w potrzebie, „wSieci” 26 października1 listopada 2015 s. 42-45. Ks. Cisło, cytuje irackiego kapłana Douglasa Bazi, porwanego i torturowanego przez islamistów, który powiedział, że celem masowej imigracji jest całkowita islamizacja Europy.
49 W wywiadzie, jakiego udzielił bońskiemu dziennikowi „General Anzeiger” prezydent RFN Joachim Gauck stwierdził on, że kryzys imigrancki stwarza szansę na to, by ludzie „porzucili wyobrażenie narodu, który jest czymś homogenicznym, gdzie dla nieomal wszystkich językiem ojczystym jest niemiecki i gdzie przeważają chrześcijaństwo i biały kolor skóry”. Zob. M. Szymanowski, Imigrancki klin, „Do Rzeczy” 12-18 X 2015 s. 68. Podobne wnioski (budowa „nowej Europy” przy pomocy imigrantów) wyciąga A. Szymański, To już są miliony, „Niedziela” 41/11 października 2015 s. 12-13.
50 Zob. G. Kostrzewa-Zorbas, Amerykańskie marzenie Niemiec, „wSieci” 14-20 września 2015 s. 22-23. Ekspert na niemieckie plany stworzenia „nowej Europy”, realizowanej przez osłabianie tożsamości narodowej krajów Europy (czemu służy m.in. masowa ‘nieregularna’ imigracja) używa określenia „Stany Zjednoczone Niemiec”. Por. też P. Doerre, Ostateczne rozwiązanie kwestii europejskiej, „Polonia Christiana” 47/2015 43; s. 41-44.
51 Zob. V. Grinsteins, Migracja w służbie Rewolucji, „Polonia Christiana” 47/2015 s. 56-57.
52 Zob. B. Wildstein, Czy Europa chce popełnić samobójstwo? s. 25-26.
53 Zob. S. Michalkiewicz, Początek końca Europy?, „Polonia Christiana” 47/2015 s. 60-61.
54 Por. A. Nowak, Zatrzymać rasizm, „Gość Niedzielny” 11 października 2015 s. 74. Autor zauważa, że – w odróżnieniu od Rosji, którą uważa się za poważnego partnera – Węgry, Czechy, Polskę i Słowację traktuje się jako zakałę prawdziwej Europy. Zob. też O uchodźcach suwerennie. O odpowiedzialności za uchodźców, braku przygotowania Polski na ich przyjęcie oraz priorytetach nowego prezydenta w sferze bezpieczeństwa z szefem Miura Bezpieczeństwa Narodowego min. Pawłem Solochem rozmawia Bogumił Łoziński, „Gość Niedzielny” 20 września 2015 s. 22-23; M. Nykiel, Politycy fundują nam Polskę w turbanie, „wSieci” 14-20 września 2015 s. 1821.
55 O obawach Niemców zob. M. Magierowski, Toast za zdrowie imigrantów, „DoRzeczy” 21-27 IX 39/2015 s. 2224.
56 W. Żyszkiewicz (PiS 2.0 łamie obietnice, „Do Rzeczy” 17-23 IX 2018, s. 56-57) podaje, że co roku „po cichu” przybywa do Polski (rejestrowanych na pobyt czasowy) kilkanaście tysięcy imigrantów z Azji i Afryki, w tym sporo muzułmanów. Jedną z przyczyn imigracji jest dotkliwy w kraju brak rąk do pracy. Autor – zarzucając rządowi złamanie obietnic - domaga się od władz RP zablokowania tej ryzykownej imigracji, i zastąpienie jej przybyszami z katolickich Filipin. Por. też R. Ziemkiewicz, Trzeba mieć swoją wyspę Ellis, „Do Rzeczy” 17-23 IX 2018, s. 58-59. Publicysta przypomina dymisję wiceministra Pawła Chorążego, który „wygadał się”, że Polska sprowadza „jak leci” robotników z Azji. Domaga się od PiS ścisłej kontroli imigracji z Azji, albowiem już teraz kilka dzielnic Warszawy zdominowali przybysze z tego kontynentu.
57 Ok. 1,5 mln chrześcijan, pracujących jako gastarbeiterzy w Arabii Saudyjskiej, nie posiada ani jednego miejsca na publiczną modlitwę. Ten sam kraj hojnie finansuje budowę setek meczetów i szkół koranicznych w Europie. Zob. Nie ma zgody na to oszustwo s. 44.
58 Zob. A. Rybińska, Europa przechodzi na islam, s. 69. Zob. też M. Narbutt, Miły chłopak z sąsiedztwa, „wSieci” 23-29 listopada 2015 s. 28-30. Autorka zwraca uwagę na fakt, że we Francji „nabór” zwolenników radykalnego islamu dokonuje się zarówno w meczetach, jak i w dzielnicach-gettach oraz więzieniach. Zob. też K. Grzybowska, Nie ma się z czego śmiać, „wSieci” 30 listopada-6 grudnia 2015 s. 76-77; O. Bault, Piąta kolumna islamizmu, „DoRzeczy” 17-23 VIII 34/2015 s. 74-75; Sz. Babuchowski, Terroryzm krok po kroku, „Gość Niedzielny”, 27.08.2017, s. 56-59.
59 Dlaczego emigrują do Europy. Z abp. Basharem Mattim Wardą CSsR – chaldejskim arcybiskupem Irbilu w irackim Kurdystanie – rozmawia Włodzimierz Rędzioch, „Niedziela” 41/11 października 2015 s. 10-11. Arcybiskup podkreśla, że chrześcijanie są obiektem szczególnej nienawiści i czystek religijno-etnicznych. Zob. też: Taki jest świat. O islamistach a Al Szabab mordujących chrześcijan, handlu ludźmi i błogosławionej Nyina Wa Tha z arcybiskupem Mombasy Martinem Kivuvą Musone rozmawia Krzysztof Błażyca, „Gość Niedzielny” 26 lipca 2015 s. 53-54.
60 A. Rybińska (Europa przechodzi na islam s. 69) podaje, że dziennikarz telewizji TV5 Eric Zemmour stracił pracę po tym, jak powiedział, że należy deportować muzułmanów, którzy stawiają Koran ponad wartościami Republiki. Por. też Europa powinna bronić chrześcijan. Z prof. Ryszardem Legutką, eurodeputowanym PiS, organizatorem Europejskiego Kongresu w Obronie Chrześcijan rozmawia T.P. Terlikowski, „Do Rzeczy” 3- XI-6XII 49/2015 s. 82-83.
61 G. Górny (Europa jako pole bitwy s. 22-23) stwierdza, że na Zachodzie powszechna jest dziennikarzy autocenzura prasy, telewizji i radia. Strach przez zemstą islamistów sprawia, że wydawnictwa uniwersyteckie boją się publikować książki, wobec tej religii krytyczne. Ł. Warzecha (Szaleństwa politycznej poprawności, „wSieci” 23-29 listopada 2015 s. 24-25) pisze o programowym unikaniu w zachodnich mediach (prezydent Francji mówił „Francuzi zaatakowali Francuzów”) religijnej identyfikacji zamachowców z 13 listopada 2015 r. w Paryżu, a także o wyrzuceniu z pracy niemieckiego dziennikarza „Die Welt”. Matthias Matussek na prywatnym profilu ośmielił się powiązać paryskie zamachy z debatą o imigrantach. Jak stwierdza O. Bault (Wielka kompromitacja lewackiej władzy, „DoRzeczy” 23-29 XI 2015 s. 74) do tej pory władze francuskie odpowiadały na ataki islamistów w ten sposób, że wzmagały „walkę z islamofobią”, skrajną prawicą i rasizmem.
62 Zob. Ł. Warzecha, Szaleństwa politycznej poprawności s. 25. Por. też O. Bault, Francja ślepnie, „DoRzeczy” 2228 VI 26/2015 s. 74-75.
63 Islamiści są zagrożeniem dla Polaków. Z Miriam Shaded, szefową Fundacji Estera i kandydatką do Sejmu z list partii KORWIN rozmawia Wojciech Wybranowski, „DoRzeczy” 28IX-4X 2015 s. 32-33. O wykorzystaniu fali imigracyjnej przez organizacje terrorystyczne oraz o lekceważeniu zagrożenia przez władze Francji pisze O. Bault, Wielka kompromitacja lewackiej władzy, „DoRzeczy” 23-29 XI 48/2015 s. 73-74. Zob. też R. Czarnecki, Nieodwracalna islamizacja Europy ? „DoRzeczy” 6-12 VII 28/2015 s. 62-63. Autor przedstawia próby dialogu europejskich konserwatystów z „umiarkowanymi” krajami islamskimi. O radykalizacji polskich muzułmanów (wpływy Arabii Saudyjskiej) zob. W. Repetowicz, Islam nad Wisłą, „DoRzeczy” 10-17.04.2017, s. 36-38.
64 Zob. P. Skwieciński, Jak samobójcy. W sporze o islamską imigrację do Europy i Polski chodzi o bezpieczeństwo, ale przede wszystkim o tożsamość, „wSieci” 31 sierpnia-6 września 2015 s. 38-39. Witold Gadowski (Żadnych sztuczek z imigracją !, Jacek i Michał Karnowscy rozmawiają z Witoldem Gadowskim, dziennikarzem śledczym, reporterem wojennym, znawcą problematyki krajów arabskich i terroryzmu, „Sieci” 8-14.01.2018, s. 20-25) uważa, że otwarcie Europy na nieograniczoną imigrację jest elementem polityki „roztapiania” tożsamości narodowej i dążenia do zaniku narodów w ogóle. Jego zdaniem Polska powinna – przy pomocy Kościoła – przyjmować chrześcijan z Syrii i Iraku oraz pomagać ofiarom wojen w ich krajach.
65 Zob. G. Górny, Europa jako pole bitwy s. 23.
66 Zob. J. Kulwicka-Kamińska, I. Kamiński, Islam po polsku s. 42 n.
67 Zob. Arab Arabowi wilkiem? O konflikcie w Syrii, różnicach między Arabami i o Zachodzie, który zapędził się w kozi róg, z dr Patrycją Sasnal z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych rozmawia Jacek Dziedzina, „Gość Niedzielny” 1 listopada 2015 s. 50-51. Por. też Bilet w jedną stronę. Z Dawoodem Yousefem, Afgańczykiem, który przeprawił się na pontonie do Europy, rozmawia Joanna Bątkiewicz-Brożek, „Gość Niedzielny” 18 października 2015 s. 54-55.
68 Por. Wyzwanie. O problemach stających przed Europą w związku z napływającymi do niej uchodźcami i migrantami z Wojciechem Jagielskim rozmawia Andrzej Grajewski, „Gość Niedzielny” 18 października 2015 s. 52-53. Pisarz sądzi, że masowość imigracji prowadzi do wniosku, że nikt nad nią w Europie nie zapanuje. O tragicznym losie porywanych i gwałconych w Syrii kobietach i dziewczynkach pisze M. Kluba, Trzy tysiące uwolnionych, „Gość Niedzielny” 12.11.2017, s. 60-61.
69 O pokojowym islamie imama Kalego (IV kalif po Mahomecie) pisze W. Repetowicz, Różne twarze islamu, „Do Rzeczy” 30.10-5.11.2017, s. 78- 79.
70 O genezie świeckiej Turcji zob. M. Akyol, Oddajcie, co należne, Ataturkowi, „First Things” 3/2007 s. 26-29.
71 Zob. W. Repetowicz, Europa u stóp sułtana, „Do Rzeczy” s. 78-79. Autor, opisując meandry polityki tureckiej krytycznie odnosi się do „kapitulanckiej” wizyty kanclerz RFN (18.10.2015) w tym kraju; Angela Merkel zabiegała o pomoc Turcji w powstrzymaniu wielotysięcznej emigracji do Europy. Podkreśla też dyktatorskie zapędy konstytucyjnego prezydenta Turcji, którym jest Recep Tayyip Erdogan. Zob. także W. Repetowicz, Sułtan Erdogan, „Do Rzeczy”9-15 listopada 2015 s. 80-81. Por. też J. Dziedzina, Lojalność samobójców, „Gość Niedzielny” 25 października 2015 s. 50-51. Autor podkreśla, że za „porozumienie” Europy z Turcją największą cenę płacą Kurdowie, krwawo pacyfikowani przez wojska tureckie. Celem nacjonalistycznej polityki tureckiej jest nie tylko „wejście” do Unii, ale długofalowo islamizacja Europy. Były premier tego kraju Necmettin Erbakan (w Niemczech w 1989 r.) powiedział: „Europejczycy są chorzy. Podarujemy im lekarstwo. Cała Europa stanie się islamska. Podbijemy Rzym” […] Pan uważa, że my, tureccy muzułmanie, przybywamy tu jedynie, żeby znaleźć pracę i zbierać okruszyny z waszego stołu. Otóż nie, przybyliśmy, aby przejąć władzę w waszym kraju, zapuścić tu korzenie i zrealizować nasze wizje, a wszystko to z waszym przyzwoleniem i zgodnie z waszym prawem”. Turcja przewodzi też Organizacji Współpracy Islamskiej (OWI), której celem jest całkowita islamizacja Europy. Por. też J. Rokita, Gra o Schengen, „wSieci” 7-13 grudnia 2015 s. 80-81.
72 Zob. D. Wildstein, Kurdystan umiera w ciszy, „wSieci” 7-13 grudnia 2015 s. 53-55; tenże, Gotowi do wojny, „Gość Niedzielny” 29 listopada 2015 s. 70-73; tenże, Terror w Kurdystanie, „Gość Niedzielny” 7 lutego 2016 s. 58-60. Autor stwierdza, że Turcja jest faktycznie w stanie wojny domowej z zamieszkującą pokaźną część jej terytorium mniejszością kurdyjską, która – tak w Syrii jak i w Iraku – stanowi jedyną realną (operującą na lądzie) siłą powstrzymującą Państwo Islamskie. W styczniu i lutym 2016 r. prowadzona w bezwzględny i okrutny kampania (zabija się kobiety i dzieci) się nasiliła. Turcja – co dotarło już do opinii międzynarodowej - wspiera bronią i szkoli bojowników ISIS.
73 U podstaw tego programu leży wielokulturowość, całkowicie przez Turcję odrzucona. Mieszkający w RFN turecki intelektualista Bassan Tibi twierdzi, że obecna fali imigracji islamskiej jest trzecią z kolei ekspansją Turcji na Zachód; pierwszą było zdobycie Hiszpanii, drugą podboje Imperium Osmańskiego. „To, co rozpoczął Sulejman, oblegając Wiedeń w 1683 r., my zakończymy przy pomocy naszych obywateli” – powiedział w 2004 r. niemiecki deputowany Vural Oger. Zob. J. Dziedzina, Lojalność samobójców, „Gość Niedzielny” 25 października 2015 s. 51.
74 Ten amerykański miliarder tureckiego pochodzenia do 2013 sojusznik Erdogana, ma w Turcji sieć zwolenników, skupionych w ruchu „Cemaat”. Zob. W. Repetowicz, Sułtan Erdogan s. 81.
75 Zob. E. Sakowicz, Dialog „kluczem do zamku” … M. Fetullaha Gulena „wizja” pedagogiki dialogu, w: M. Lewicka, Cz. Łapicz (red.), Dialog chrześcijańsko-muzułmański s. 103-116.
76 Zob. M. Legutko, Cień nad Europą, „Gość Niedzielny” 10.09.2017, s. 56-57.
77 Zob. J. Przybylski, Zemsta Boga, „DoRzeczy” 11-17 I 2016 2/2016 s. 76-78; J. Dziedzina, Wystarczy iskra, „Gość Niedzielny” 17 stycznia 2016 s. 52-53. J. Rokita (Szyicki półksiężyc, „wSieci” 11-17 stycznia 2016 s. 76-78) uważa, że rywalizacja tych islamskich mocarstw ma nie tyle podłoże konkurencji o wpływy polityczne, ile rosnący radykalizm religijny sunnitów i szyitów.
78 Zob. J. Dziedzina, Kalifat działa, „Gość Niedzielny” 11 października 2015 s. 56-57. ISIS czyli DAESZ zostało pokonane w roku 2017, ale pozostaje groźne w formie rozproszonych ośrodków terroryzmu. Zob. W. Gadowski, Dom, którego już nikt nie pilnuje, „Niedziela” 2.04.2017, s. 12-13.
79 Zob. T. Rożek, Kasa terrorystów, „Gość Niedzielny” 29 listopada 2015 s. 58-59.
80 Zob. W. Gadowski, Islam ma dziś twarz kalifatu, „wSieci” 21-27 września 2015 s. 77-79. Autor uważa, że Państwo Islamskie realizuje – zwłaszcza przez „bombę demograficzną” i selektywne ataki terrorystyczne długofalową strategię opanowania Europy przez islam. Posiada znakomite służby wywiadowcze oraz wydział propagandy. Zob. też M.G. Bartoszewicz, Archipelag kalifatu, „Polonia Christiana” 47/2015 s. 49-51; R. Machnikowski, S. Rybarczyk, Wszystkie fronty dżihadystów, „DoRzeczy” 7-13 IX 37/2015 s. 60-61. O powracających z Syrii i Iraku do „domu” w Europie obywatelach krajów Zachodu - bojownikach dżihadu pisze W. Repetowicz, Witaj, terrorystko!, „Do Rzeczy” 16-22.10.2017, s. 96-97. Z samych Niemiec na bliskowschodnią wojnę wyjechało ponad 900 ochotników.
81 Zob. W. Gadowski, Atak na „Rzym”, „wSieci” 30 listopada-6 grudnia 2015 s. 79-80. Autor zauważa, że kolejne zamachy na Bogu ducha winnych Europejczyków mają na celu całkowite zastraszenie społeczeństwa i rządów.
82 Zob. Sz. Babuchowski, Terroryzm krok po kroku, „Gość Niedzielny” 27.08.2017, s. 56-59. Najwięcej zamachów przypadło na Francję, Anglię i Niemcy.
83 Zob. T. Winiarski, Koń trojański islamskiego terroryzmu, „Niedziela” 53(2017), 31.12.2017, s. 18-19.
84 Francuski Instytut Mointagne podał, że wśród najpopularniejszych „kont” we Francji jest aż 15 kaznodziejówimamów salafickich z Arabii Saudyjskiej. Pod ich wpływem jest ok. 30% muzułmanów w tym kraju. Zob. D. Kowalczyk, Internetowe gwiazdy islamu, „Gość Niedzielny” 7.X.2018, s. 38.
85 Żadnych sztuczek z imigracją !, Jacek i Michał Karnowscy rozmawiają z Witoldem Gadowskim, s. 24-25.
86 Zob. J. Dziedzina, Imam kazał zabijać, „Gość Niedzielny” 10.09.2017, s. 54-55. Arabia Saudyjska i Katar przeznaczają na finansowanie radykalnego islamu (budowa meczetów, ośrodków kulturalnych, kształcenie i utrzymanie imamów) wielkie sumy. Lider największego stowarzyszenia muzułmanów w Indonezji twierdzi, że Zachód w imię własnego dobra powinien – na własnym terytorium - podjąć aktywną walkę ze skrajnymi nurtami islamu. Zob. Sz. Babuchowski, Terroryzm a ortodoksja, „Gość Niedzielny” 27.08.2017, s. 11.
87 Salafici propagują wśród młodzieży radykalny „islam przodków”; zachodnia demokracja powinna całkowicie podporządkować się szariatowi. Żołnierze Państwa Islamskiego różnią się od nich jedynie metodą, jaką próbują ustanowić w Norwegii i na całym świecie kalifat. Bractwo Muzułmańskie, faktycznie kontrolujące większość wspólnot islamskich w Europie, doskonale opanowało „podwójne standardy”: do muzułmanów mówi językiem „twardego” Koranu, izolując ich od Europejczyków i przeciwdziałając integracji. Opinii publicznej mówi zaś o dialogu i harmonijnym współistnieniu muzułmanów z innymi członkami społeczeństwa. Strategia Bractwa jest długofalowa; zmierza – choć wolniej i innymi środkami – do budowy kalifatu na gruzach społeczeństwa europejskiego i środowisk islamu umiarkowanego. Zob. A.R. Potocki, Powolna śmierć Europy, „Sieci” 28.07.2018, s. 55-58; Będziemy uciekać do Polski. Z Hege Storhaug rozmawia Andrzej Potocki, „Sieci” 28.07.2018, s. 56-57.
88 Zob. M. Legutko, Przemilczany problem, „Gość Niedzielny”, 24.09.2017, s. 52-53. Autor odnotowuje agresję, z jaką spotykają się Żydzi we Francji.
89 Zob. Bilet w jedną stronę. Z Dawoodem Yousefem, Afgańczykiem, który przeprawił się na pontonie do Europy, rozmawia Joanna Bątkiewicz-Brożek, „Gość Niedzielny” 18 października 2015 s. 54-55. Bohater wywiadu osiedlił się w Italii, gdzie pracuje z niepełnosprawnymi. W asymilacji pomogła mu Wspólnota św. Idziego.
90 Zob. T. Teluk, Bezpieczniej już było, „Gość Niedzielny” 10.09.2017 s. 51-53. Sceptyczny w kwestii potencjalnej integracji wyznawców islamu w Europie (i w Polsce) jest także ks. Piotr Mazurkiewicz. Wskazuje m.in. na fakt, że „gettoizacja” to naturalna dla islamu metoda zasiedlania europejskich miast. Przybysze tworzą własne osiedla, dzięki czemu „unikają” głębszej integracji z lokalnym społeczeństwem. Zob. Rozsądnie o imigracji. O kryzysie związanym z migracją do Europy i odpowiedzialności za jego rozwiązanie mówi ks. Piotr Mazurkiewicz, „Gość Niedzielny”, 29.X.2017, s. 23-25.
91 Zob. Populizm jest krótkowzroczny. O starzejącej się Europie, „platonicznej islamofobii” i pierwszym miejscu Polski w pewnej statystyce mówi ks. prof. Janusz Balicki, „Gość Niedzielny” 9.IX.2018, s. 40-42. Stwierdzając lęk Polaków przed osadnictwem islamskim (socjolog uważa go za sztuczny i nieuzasadniony) Balicki podaje, że w badaniach Pew Research Center (grudzień 2017) 80% muzułmanów w Europie jest zsekularyzowanych, spada udział w praktykach religijnych, a stopień integracji z resztą społeczeństwa jest wysoki. Co więcej, zauważa się wśród nich wzrost zainteresowania konwersją na chrześcijaństwo.
92 O zaprogramowanym „wypychaniu” chrześcijaństwa poza margines publicznego dyskursu i promocji laicyzmu pisze – w kontekście projektu tzw. konstytucji europejskiej – J.H.H. Weiler, Chrześcijańska Europa. Konstytucyjny imperializm czy wielokulturowość?, Poznań 2003. Prof. Weiler, ortodoksyjny Żyd i prawnik o renomie międzynarodowej, uważa, że „wykreślenie” z Konstytucji europejskiej odniesienia do dziedzictwa chrześcijańskiego jest „kłamstwem”, prowadzącym do rezygnacji z fundamentów europejskiej tożsamości. Por. też O. Bault, Czego się boi europejska lewica? „DoRzeczy” 15-21 II 2016 7/2016 s. 19-21.
93 O zjawisku i jego przejawach obszernie pisze Roberto De Mattei, Dyktatura relatywizmu, Warszawa 2009. Wyrażenia „dyktatura relatywizmu” użył Józef Ratzinger (homilia z 18 kwietnia 2005), mówiąc: „Wyznawanie jasno określonej wiary, zgodnej z Credo Kościoła jest często określane jako fundamentalizm. Natomiast relatywizm, to znaczy poddawanie się ‘każdemu powiewowi nauki’, jawi się jako jedyna postawa godna współczesnej epoki. Tworzy się swoista dyktatura relatywizmu, który niczego nie uznaje za ostateczne i jako jedyną miarę rzeczy pozostawia tylko własne ja i jego zachcianki”. Zob. tamże, s. 16. Jednym z „pomysłów” zachodnich reformatorów (twórców „nowego” społeczeństwa) jest utopia społeczeństwa bezreligijnego, w którym mieliby się roztopić także wyznawcy islamu. Zob. Na śmierć i życie. Jacek i Michał Karnowscy rozmawiają z prof. Mieczysławem Rybą, historykiem z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, publicystą Radia Maryja, „wSieci” 16-22 listopada 2015 s. 46-49.
94 Zob. P. Semka, Młot laicyzacji. Muzułmanie są w oczach zachodniej lewicy taranem mającym zmienić oblicze kulturowe Europy, „Gość Niedzielny” 4 października 2015 s. 52-53. Autor pokazuje całą sekwencję kroków dyskryminujących chrześcijan, a dających przywileje „mniejszości” islamskiej: złożony w 2003 r. w l’Aquila (Italia) przez muzułmanina Adela Smitha pozew o usunięcie krzyża w szkole powszechnej (odrzucony w II instancji); usunięcie symboli „tylko jednej religii” ze szkół w Hiszpanii; domaganie się „podzielenia” katedry katolickiej w Kordobie z muzułmanami (biskup i wierni żądanie odrzucili); zakaz sądowy wystawiania w hallu departamentu w Wandei choinki bożonarodzeniowej (w oparciu o ustawę z 1905 r. o świeckości państwa) w roku 2014; podobny zakaz wydany przez władze miejskie w Birmingham w 2006 r.; zakaz ozdabiania szopką sklepów Czerwonego Krzyża w Wielkiej Brytanii by nie urazić uczuć religijnych muzułmanów- co wyśmiał muzułmański lider brytyjski Lord Ahmed. W sprzeczności z laickością państwa nie stała jednak wielka impreza, zorganizowana przez merostwo Paryża w 2014 r. z okazji rozpoczęcia islamskiego ramadanu. Zob. też B. Wildstein, Czy Europa chce popełnić samobójstwo ? s. 26. Publicysta stwierdza, że elity rządzące w Europie wciąż za większego przeciwnika uznają katolicyzm niż islam.
95 Zob. tamże, s. 53. Jak podaje K. Grzybowska, (Szatański „master plan”, „wSieci” 7-13 grudnia 2015 s. 83), w opinii Victora Orbana europejska lewica zmierza – także przez masową imigrację – do stworzenia laickiego, ponadnarodowego „super-państwa”, które ostatecznie wyeliminuje nacjonalizm i chrześcijańską tożsamość kontynentu. Zob. też M. Jurek, Wielokulturowość bez maski, „Gość Niedzielny” 14 czerwca 2015 s. 74.
96 Zob. Porządek kochania. O wkładaniu głowy do paszczy lwa i ekonomii terroryzmu z Witoldem Gadowskim rozmawia Wiesława Lewandowska, „Niedziela” 41/11 października 2015 s. 36-37. W. Gadowski wyraził opinię, że Europa „wyhodowała sobie islamską bombę demograficzną”, a teraz wpuszczając setki tysięcy imigrantów uruchamia zapalnik tej bomby. Sądzi jednocześnie, że przyjęcie w Polsce syryjskich chrześcijan mogłoby ożywić nasz katolicyzm. J. Dziedzina (Półksiężyc nad Wisłą, „Gość Niedzielny” 9 sierpnia 2015 s. 33-35) podaje, że budowę Ośrodka Kultury Muzułmańskiej w Warszawie sfinansował szejk z Arabii Saudyjskiej. Wielki mufti tego kraju wzywa do zniszczenia tam wszystkich kościołów. Autorytetem w świecie islamu jest zaś ideolog Bractwa Muzułmańskiego Josuf Al-Karadawi, nawołujący do likwidacji Żydów i podboju Europy.
97 Zob. Żadnych sztuczek z imigracją !, Jacek i Michał Karnowscy rozmawiają z Witoldem Gadowskim, s. 25.
98 Zob. D. Karłowicz, Islamski fundamentalizm to nie mit, „wSieci” 12-18 października 2015 s. 70; P. Wawrzyński, Groźne postchrześcijaństwo, „DoRzeczy” 20-26 VII 30/2015 s. 60-61; J. Szygiel, „Odczep się od mego kościoła”. List otwarty w formie petycji do władz państwowych przeciw przekazywaniu opuszczonych kościołów muzułmanom wywołał we Francji ożywioną polemikę polityczną, „Gość Niedzielny” 26 lipca 2015 s. 58-59.
99 Zob. P. Semka, „Pozdrówcie od nas Syrię!”, „Do Rzeczy” 7-17 grudnia 50/2015 s. 11.
100 P. Lisicki (Dżihad i samozagłada Zachodu) na wielu stronach książki wykazuje, że ostatni papieże (Paweł VI, Jan Paweł II, Benedykt XVI i Franciszek) jak ognia unikają jakiejkolwiek krytyki islamu (jako religii), a w swych allokucjach przedstawiają go jako religię dialogu i pokoju. Publicysta twierdzi, że kapitulancka strategia papieży, stała „spolegliwość” wobec islamu, aczkolwiek zapewne podyktowana obawą o życie i zdrowie chrześcijan, zamieszkujących kraje islamskie, prowadzi do całkowitego „rozbrojenia” katolicyzmu i jego klęski. Por. też W. Łysiak, Defensor Fidei (o najnowszej książce Lisickiego), „DoRzeczy” 14-20 IX /38/2015 s. 56-59; S. Cenckiewicz, Błogosławiona krucjata Pawła Lisickiego, „DoRzeczy” 13-19 VII 29/2015 s. 54-56.
101 Zob. J. Bątkiewicz-Brożek, Jesteśmy gotowi umrzeć za Chrystusa, „Gość Niedzielny” 22 listopada 2015 s. 1823. Autorka przeprowadziła (we Francji) wywiad z konwertytami z islamu na katolicyzm. Skarżą się oni na zastraszonych księży i biskupów, którzy – ze strachu przed zemstą muzułmanów i z powodu „poprawności politycznej” „odradzali” im konwersję na chrześcijaństwo.
102 Zob. P. Lisicki, Nawrócenie Allama, „DoRzeczy” 22-28 VI 25/2015 s. 16-19; J. Dziedzina, Przedmurze islamu, „Gość Niedzielny” 5 lipca 2015 s. 50-52. J. Dziedzina, Mahomet spotyka Jezusa, „Gość Niedzielny” 6 grudnia 2015 s. 52-54. M. Jakimowicz (O tym się nie mówi, „Gość Niedzielny” 29 listopada 2015 s. 30-32) opisuje sukcesy ewangelizacyjne ojca Jamesa Manjackala, który podróżuje po krajach arabskich (w Bahrajnie ochrzcił 3636 osób) oraz proboszcza ewangelickiego kościoła św. Trójcy (ks. dr Gottfried Martens), który regularnie chrzci nawracających się muzułmanów z Iranu i Afganistanu. Pastor z Norwegii Leif Hetland, wielokrotnie narażając życie, z sukcesem głosił Chrystusa w Pakistanie.
103 Zob. M. Jakimowicz, Jestem terrorystą, „Gość Niedzielny” 13 grudnia 2015 s. 34-36. Pochodzący z Kerala zakonnik św. Salezego ochrzcił setki muzułmanów w Nepalu (2011), w dniach 7-10 grudnia 2012 ewangelizował i ochrzcił ponad 3636 muzułmanów w Bahrajnie. Jak mówi, jego coroczne eskapady do krajów Zatoki Perskiej są poprzedzone „cichą” ewangelizacją chętnych. Był wielokrotnie więziony i bity. Włoski socjolog religii prof. Massimo Introvigne (zob. tamże, s. 36) zauważa, że gwałtowny wzrost islamskiej przemocy w Afryce ma związek ze świadomością, że właśnie na tym kontynencie rozstrzyga się pytanie, czy świat będzie chrześcijański czy muzułmański.
104 D. Kwiecień (Trzecia ewangelizacja kontra trzeci dżihad, „Fronda w SIECI”, czerwiec 2016, s. 54-57) przytacza opinię, że islam u swych korzeni jest chrześcijańską herezją antytrynitarną; stąd łatwość, z jaką zajmował w VII i VIII wieku tereny Bliskiego Wschodu. Owocnie wśród muzułmanów pracują pastorzy: Tom Doyle, Leif Hetland, oraz Niemcy Thomas Vatter i Gottfried Martens. Konwertyci z islamu skarżą się na brak odwagi wiary w Kościele na Zachodzie.
105 Bp Paolo Bizetti, wiakriusz apostolski w Anatolii twierdzi, że odczuwa się tam brak księży, potrzebnych do posługi tysiącom chrześcijańskich uchodźców, ale także do przyjmowania do Kościoła interesujących się chrześcijaństwem muzułmanów. Zob. K. Błażyca, Inszallah, czyli wola Boża, „Gość Niedzielny” 7.X.2018, s. 4851.
106 Zob. J. Bątkiewicz-Brożek, Najmłodsza córa islamu, „Gość Niedzielny” 29 listopada 2015 s. 54-55. „Nawrócenie” nastolatków na fanatyczny islam często dokonuje się przez Internet, w którym salafici prowadzą profesjonalną i skuteczną kampanię propagandową. 1 stycznia 2013 r. wprowadzono we Francji prawo, które pozwala nastolatkom opuścić kraj bez zgody rodziców. Ponieważ prawo francuskie nie pozwala identyfikować obywateli wg religii (wyznania), nikt nie wie, jaki odsetek obywateli wyznaje islam.
107 Por. Nie lękajcie się! O przyjmowaniu islamskich uchodźców, straszeniu prawicą i konieczności powracania do chrześcijańskich korzeni z Andrzejem Dubielem rozmawia Wiesława Lewandowska, „Niedziela” 42/18 października 2015 s. 36-37.
108 Zob. A. Rybińska (Europa przechodzi na islam s. 69. W niektórych landach Niemiec (jak podaje „Die Welt”) ponad połowa obywateli postrzega żyjących w swoim kraju muzułmanów jako zagrożenie.
109 Pismo z wizerunkiem Boga-mordercy ukazało się w nakładzie 1 mln egzemplarzy. Rada ds. kultu islamu we Francji potępiła obrażanie Boga z „chrześcijańskimi atrybutami”. Zob. J. Bątkiewicz-Brożek, Nasz Bóg jest bezbronny, „Gość Niedzielny” 17 stycznia 2016 s. 34-35.
110 T.P. Terlikowski (Nie walczyć z religią!, „Do Rzeczy” 7-13 grudnia 50/2015 s. 60-61) zauważa, że Europejski Trybunał Praw Człowieka (ETPC) podtrzymał francuski zakaz noszenia zewnętrznych znaków przynależności religijnej, zaś w Australii rozpoczęto śledztwo przeciw abp Julianowi Porteous z Hobar w Tasmanii za to, że rozpowszechnia biblijne stanowisko w sprawie rozwodów i homoseksualizmu. Prowadzona pod hasłem tolerancji i walki z fundamentalizmem wojna z religią w życiu publicznym sprawia, że w wielu krajach Europy aresztuje się chrześcijańskich kaznodziejów, potępiających cudzołóstwo, aborcję czy homoseksualizm. Zob. też tenże, Kościół i nowa inwazja barbarzyńców, „DoRzeczy” 31 VIII-6IX 36/2015 s. 74-75.
111 Zob. Choroba Niemiec. Elity RFN traktują imigrantów instrumentalnie, jako narzędzie do budowy nowego porządku społecznego – przekonuje publicysta Tomasz Gabiś w rozmowie ze Stefanem Sekowskim, „Gość Niedzielny” 25 października 2015 s. 52-53.
112 Zob. M. Pieczyński, W. Wybranowski, Na tropie myślozbrodni, „DoRzeczy” 15-21 II 2016 7/2016 s. 32-33. Autorzy opisują nagonkę (Internet, „Gazeta Wyborcza”) na Mariusza Pudzianowskiego, który wraz z pracownikami swej firmy transportowej został napadnięty przez arabskich imigrantów w Calais we Francji. Prokuratura i policja w Polsce „przymykają oczy” na przestępstwa i wybryki dokonane przez muzułmanów, skrupulatnie zaś ścigają antyimigranckie hasła i okrzyki („znieważenie na tle rasowym”).
113 Zob. K. Grzybowska, Skręt w prawo s. 81.
114 Zob. J. Dziedzina, Klapki z oczu. Europa przechodzi przyspieszony kurs zdrowego rozsądku w polityce imigracyjnej. W ławach szkolnych zasiadają dotychczasowi „antyrasiści”, słuchający z uwagą wykładów niedawnych „faszystów”, „Gość Niedzielny” 29 listopada 2015 s. 56-57.
115 W 12 landach niemieckich do organów ścigania zgłosiło się już 1200 poszkodowanych w noc sylwestrową kobiet. Zob. M. Jakimowicz, Zmienia się klimat, „Gość Niedzielny” 7 lutego 2016 s. 10.
116 Zob. P. Semka, Noworoczny koniec złudzeń, „Gość Niedzielny” 17 stycznia 2016 s. 5-51. Publicysta odnotowuje prawdziwy szok, jaki przeżyła niemiecka opinia publiczna, tak ofiarnie przyjmująca setki tysięcy uchodźców. Fakt, że napady w wielu miastach – od Innsbrucka po Helsinki – wyglądały na „skoordynowane”, każe stawiać pytanie czy nie było to celowe, dobrze zorganizowane działanie islamistów. Islamscy chuligani w relacjach z policją zachowywali się pewnie i butnie mówiąc: „nic nam nie możecie zrobić”. Stawia to pod znakiem zapytania nie tylko politykę „willkommen” kanclerz A. Merkel, ale także zdolność Niemiec do asymilacji przybyszów. Por. D. Cosić, Ani słowa o islamie, „DoRzeczy” 11-17 I 2016 2/2016 s. 36-38. Ta autocenzura miała na celu nie podsycanie „nastrojów antyimigranckich”. Absurdalne zakazy (cenzura) w odniesieniu do informacji i krytyki dotyczącej muzułmanów oraz islamu występują też w Wielkiej Brytanii i Francji. Zob. też S. Sieradzki, Zmowa milczenia, „wSieci” 11-17 stycznia 2016 s. 74-75; W. Gadowski, Bezkarni, „wSieci” 11-17 stycznia 2016 s. 75. P. Cywiński (Twarz zdrady, „wSieci” 18-24 stycznia 2016 s. 86-89) dodaje, że „po-sylwestrowa” kompromitacja władz federalnych, policji i mediów ujawniła wiele innych przestępstw, dokonanych przez azylantów, a wcześniej skrzętnie ukrywanych.
117 Zob. M. Jakimowicz, Zmienia się klimat s. 10.
118 Zob. J. Rokita, Etniczne przebudzenie Europy, „wSieci” 8-14 lutego 2016 s. 40.
119 Zob. M. Legutko, Dania dla Duńczyków, „DoRzeczy” 8-14 II 2016 6/2016 s. 80-81. Promotorem ustawodawstwa wymierzonego w islamskich imigrantów jest DF (Dansk Folkeparti) Duńska Partia Ludowa. Dalsze zaostrzenie kursu jest bardzo prawdopodobne; 14 lutego 2015 r. 22 letni Jordańczyk dokonał dwóch zabójczych zamachów w Kopenhadze, zaś w Danii mieszka ok. 250 tys. muzułmanów czyli 5% populacji. Por. też Większość muzułmanów nie pracuje. Z Kennethem Kristensenem Berthem duńskim parlamentarzystą rozmawia Piotr Włoczyk, „DoRzeczy” 8-14 II 2016 6/2016 s. 82-83. Duńczyk twierdzi, że muzułmanie żyjąc w gettach tworzą „równoległe społeczeństwa”, 2/3 z nich nie pracuje, a przestępczość jest 2,5-3 razy większa niż reszty społeczeństwa.
120 Zob. Niemcy znów boją się obcych. O tym, jak imigranci i uchodźcy zmieniają niemiecką politykę z prof. Krzysztofem Miszczakiem rozmawia Andrzej Grajewski, „Gość Niedzielny” 7 lutego 2017 s. 56-57. Zob. też J. Rokita, Etniczne przebudzenie Europy s. 38-40. Publicysta pisze o planach zmniejszenia strefy Schengen, czyli „wypchnięcie” z niej Grecji, która nie jest w stanie wypełniać swych obowiązków rejestracji i weryfikacji tłumów imigrantów. Kontrole na granicach wprowadziła już Szwecja, Dania, Niemcy i Austria.
121 Zob. P. Semka, Zachód we mgle, „DoRzeczy” 6/157 8-14 lutego 2016 s. 8.
122 Zob. Większość muzułmanów nie pracuje s. 84.
123 Zob. J. Rokita, Etniczne przebudzenie Europy s. 38.
124 Zob. tamże, s. 40.
125 O takich zajściach (bójkach, podpaleniach, walkach ulicznych, zabójstwach, wymuszeniach, gwałtach), których autorami są muzułmanie prześladujący chrześcijan, donosi prasa niemiecka i szwedzka. Miały one miejsce w ośrodkach w Hesji, Hamburgu, Frankfurcie nad Menem, Berlinie. Dochodzi też do pobić opiekunów i wolontariuszek, a nawet policjantów. Siedliskiem przemocy jest też obóz dla uchodźców w Calais we Francji. Zob. A. Rybińska, Piekło Europy, „wSieci” 15-21 lutego 2016 s. 20-23.
126 Akty przemocy ze strony imigrantów mnożą się też w Szwecji. 25.01.2016 w ośrodku pod Goeteborgiem 15. latek zamordował nożem opiekunkę. Od 1975 r., gdy Szwecja otworzyła się na imigrację do 2014 liczba gwałtów wzrosła z 421 do 6620; oczywiście policja nigdy nie podawała religii/rasy/narodowości sprawców. Podobne statystyki podaje też Norwegia i Dania, gdzie częstym problemem są islamskie małżeństwa zawierane z nieletnimi. Zob. tamże, s. 22-23. T.P. Terlikowski (Seksualny dżihad, „DoRzeczy” 15-21 II 2016 7/2016 s. 72-73), analizując falę przemocy seksualnej, której sprawcami są muzułmanie zauważa, że taka postawa wynika nie z ich szczególnego rozpasania, ale z samego Koranu. Ten bowiem pozwala – jako istoty podporządkowane mężczyznom – na „swoiste” traktowanie kobiet. Dlatego czymś oczywistym dla dzisiejszych islamskich „zdobywców” na Bliskim Wschodzie jest prawo do ujętych kobiet i handel nimi jako niewolnicami.
127 Zob. A. Rybińska, Nowy, wielokulturowy świat, „Sieci” 8-14.10.2018, s. 87-89. Autorka wyraża zdumienie, że delegacja polska ten dokument podpisała, choć odmówiły tego USA, Węgry i Czechy. Zmierza on, jej zdaniem, do realizacji idei multikulturowej, w dotąd etnicznie i kulturowo homogenicznej Polsce. „[…] GCM to ostatnia, desperacka próba narzucenia światu lewicowej narracji o migracji, którą coraz mniej ludzi podziela” – stwierdza autorka.
Teologia J. Ratzingera-Benedykta XVI
- Szczegóły
- Nadrzędna kategoria: dokumenty
Teologia według J. Ratzingera/Benedykta XVI
Rozumienie, natura, sens
Źródła rozumienia teologii, jej natury, sensu i zadań przez J. Ratzingera/Benedykta XVI sięgają jego pracy naukowej i lektur, także więzi egzystencjalnych i pokrewieństwa ideowego z wieloma. Z szerokiej plejady postaci na szczególną uwagę zasługuje sześć: Augustyn, Tomasz z Akwinu (w którego pismach najważniejsze dla Ratzingera tropy dotyczące rozumienia teologii prowadzą do Ireneusza z Lyonu), Bonawentura (który odsyła do odkryć i rozstrzygnięć Pseudo-Dionizego Areopagity) oraz Romano Guardini.
Zwłaszcza wpływ tego ostatniego wydaje się nie do przecenienia, szczególnie w odniesieniu do najgłębszych pokładów Ratzingerowego rozumienia scientiae fidei. Najbardziej fascynował Ratzingera zakrój i rozmach pytań autora Der Herr oraz jego oczekiwań wobec teologii. Guardini spodziewał się bowiem po teologii czegoś znacznie więcej niż tylko suchych, ściśle naukowych badań i stawiał jej i jej praktykowaniu wielkie pytania: jaki jest najgłębszy sens jej uprawiania? Czy może być ona sposobem na życie? Czy da się z niej i dzięki niej żyć – w znaczeniu budowania egzystencji „na teologii” (według teologii) jako na wystarczająco mocnym duchowo-intelektualnym fundamencie zdolnym „udźwignąć życie”? Holizm, próba objęcia całości – oto co wydaje się najbardziej charakterystyczne dla tej koncepcji teologii, która stawiając samej sobie najważniejsze pytania współczesnego człowieka, nie pozwala się zepchnąć ani do laboratorium, ani do zakrystii (choć i badania naukowe i Kościół są dla jej istnienia i wiarygodności absolutnie konieczne!). Na szczególne podkreślenie zasługuje więź teologii z prawdą. Chodzi o „aktualność prawdy” – powie Ratzinger za Guardinim – i konsekwentnie o takie pojmowanie teologii, które wszelkiemu historycyzmowi, naukowemu pragmatyzmowi i relatywizmowi przeciwstawia ludzką zdolność do poznania prawdy i organiczną więź scientiae fidei z prawdą.
Wyłaniającą się z takiej koncepcji definicję teologii proponuję zwięźle zapisać jako: „(Dei) scientia speculativa (de Deo)”. Teza wyjściowa tej definicji brzmi: „teologia ma do czynienia z Bogiem, a stawia pytania filozoficzne”. Realizuje ona w ten sposób ostateczne zadanie myślenia filozoficznego. Dokładniej i nieco szerzej: teologia ma do czynienia z Bogiem jako swoim przedmiotem i podmiotem, a myślenie teologiczne jest związane istotnie „z pytaniem filozoficznym jako leżącą u swych podstaw metodą”. Przedmiotem teologii jako nauki jest Bóg. teologia chrześcijańska jest prawdziwie scientia speculativa de Deo, w której rozum ludzki prawdziwie ma do czynienia z prawdą o Bogu. Pierwszorzędnie jest ona speculativa, wtórnie practica – prymat metafizycznej rzeczywistości Boga samego, prymat Prawdy, zapewnia dobre owoce praktycznego działania. Teologia jest „o Bogu”, a jej filozoficzność (spekulatywność) nie gubi historii zbawienia (praktyki), ale jej służy.
Określenie speculativa nie oznacza ani odhistorycznienia, ani odpersonalizowania teologii. Jest dokładnie odwrotnie, a rys podmiotowości głęboko naznaczający koncepcję teologii Ratzingera, jest poniekąd efektem lekcji pobieranych w szkole św. Bonawentury, który w tej kwestii pogłębił i zradykalizował naukę Pseudo-Dionizego. To Bóg jest subiectum teologii, jej podmiotem, ona jest Jego głosem, a właściwi theologoi to ci, w których Bóg występuje jako „podmiot” – Słowo mówiące i wypowiadane w dziejach.
Teologia, angażując wiarę i rozum, pyta o prawdę i tym samym źródłowo ma do czynienia z Bogiem jako swoim przedmiotem i podmiotem; jest chrystocentryczna i ze wszystkich tych powodów domaga się podmiotowego zaangażowania ją uprawiających; jest wiedzą spekulatywną i dlatego praktyczną. Tak dałoby się, moim zdaniem, najkrócej opisać zasadnicze elementy definiujące teologię w pismach Josepha Ratzingera: scientia speculativa, Dei, de Deo.
*
Przyjrzyjmy się teraz aktom poznawczym tak rozumianej teologii. Ich struktura mówi zarazem coś niesłychanie głębokiego i odkrywczego o samej naturze teologii. Ratzinger określa epistemiczny akt scientiae fidei jako „myśl ścigającą serce”. Co to znaczy?
Fides quaerens inlellectum, wiara szuka zrozumienia i pozwala rozumieć – nie tyle wiedzieć, co rozumieć. Dlatego też jest ona miejscem „spotkania” Boga z ludzkim rozumem, a tym samym miejscem narodzin teologii jako takiej (jako nauki o Bogu). Każdy akt poznania teologicznego wyrasta ze struktury aktu wiary. Teologia i wiara nie są tym samym, oczywiście; każda ma swój własny głos i, by tak rzec, własną częstotliwość, na której jest on odbieralny i słyszalny, ale – to istota kwestii – „głos teologii jest uzależniony od głosu wiary i odnosi się do niego”.
Początkiem teologii jest – jak to już zostało powiedziane – filozofia. Człowiek-teolog pyta pierwszorzędnie – jako człowiek – o życie i śmierć; o życie, bo żyje, o śmierć, bo ta „siedzi mu na karku”. Oto fundator wszelkiej teologii, samo jej egzystencjalne źródło. Pytania, które ją fundują umieszczają ją – dzięki bezkresnej szerokości swojego zakresu – w sferze nauki i zarazem poza jej (nauki) ścisłą przestrzenią, ale przede wszystkim prowadzą nieuchronnie do zasadniczego pytania: o Boga. Bo od tego czy Bóg jest i jaki jest zależą odpowiedzi na pytania o życie i śmierć.
W tym miejscu zostaje przekroczony próg Łaski i zaczyna się ponadracjonalna, nadprzyrodzona droga teologii. Bóg „porusza serce” i sam odpowiada na pytania o życie i śmierć, czyli – najgłębiej i ostatecznie – o siebie samego. Jest to swego rodzaju „roz-poznanie wiarą” – że Bóg jest i że jest On odpowiedzią. I właśnie to pójście rozumu za poruszeniem serca przez Boga nazywamy teologią. Jest ona głębią myślenia, które próbuje doścignąć przyzwolenie, które się dokonało w głębi duszy. Jest myślą ścigającą serce.
Metodologiczna natura chrześcijańskiej teologii i tak rozumianej struktury jej aktów poznawczych jest – według J. Ratzingera/Benedykta XVI – radykalnie chrystocentryczna. Jezus Chrystus, jego Osoba i dzieło, jest bowiem centralną zasadą teologicznej epistemologii i zarazem celem tegoż poznania. Metodologicznie da się tu rozróżnić (ale nie rozdzielić) dwa jej (centralnej zasady epistemologicznej) wymiary: ontyczny i etyczny.
Pierwszy z nich, ontyczny, polega na tym, iż wszelkie poznanie Boga (i w związku z tym każda prawdziwa teo-logia) jest zależna od Syna, bo jest bezwarunkowo i nieodłącznie udziałem w poznaniu Syna, w Objawieniu, które od Niego pochodzi. Według fundamentalnych reguł Nowego Testamentu: „Nikt nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn i ten, komu Syn zechce objawić” (Mt 11,25 n.; por. Łk 10,21 n.); „Boga nikt nigdy nie widział; ten Jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca, [o Nim] pouczył” (J 1,18). Taka jest ontyczna podstawa chrystocentryzmu teologicznego poznania oraz jego trynitologiczne uzasadnienie.
Drugi wymiar, etyczny, chrystocentryzmu chrześcijańskiej teologii, jej natury i epistemologii, polega na nieodzowności sequela Christi dla wszelkiego typu methodae theologiae. Poznanie teologiczne – prawdziwe poznanie prawdziwego Boga – jest bowiem zawsze poznaniem egzystencjalnie angażującym i wymagającym. Nie pozwala się ono przenigdy zamknąć w „czystej teorii”, ale bezustannie domaga się wpływu na życie poznającego – nawrócenia, przemiany, naśladowania Jezusa. „Kto próbuje być tylko widzem, niczego się nie dowie” – tak to brzmi we Wprowadzeniu w chrześcijaństwo.
Chrystocentryzm natury teologii jest strzeżony przez jej kościelność. Dokonuje się to konsekwentnie wzdłuż linii Bóg→Chrystus→Kościół. Bóg jest przedmiotem teo-logii, a Chrystus, Wcielony Bóg, konieczną drogą poznania Ojca i tym samym lekiem przed subiektywizacją prawdy o Bogu. Kościół z kolei „jest naszą współczesnością z Chrystusem: nie ma innej”. Kościół jest gwarantem, że nie idziemy za wymyślonym przez siebie – i na swój, pokrętny nieraz, użytek – fantazmatem. Stąd eklezjalność jest najgłębiej wpisana tak w naturę, jak i metodę teologii.
*
Szczególnie ważnym zadaniem teologii, godnym podkreślenia w realiach naszego obecnego spotkania, w kontekście prac Polskiej Akademii Nauk, są zadania teologii wobec uniwersytetu, które to zadania są częścią i skutkiem zadania jeszcze głębszego i bardziej fundamentalnego teologii: jej służby wobec rozumu. „Rolą teologii jest utrzymywanie ludzkiego rozumu w otwartości na spotkanie z prawdą, wprowadzenie go na drogę do nieskończoności” – powiedział Joseph Ratzinger siedemnaście lat temu polskim teologom i filozofom w Krakowie, w apogeum wchodzenia (a właściwie powracania) wydziałów teologicznych na polskie uczelnie.
Rozumu nie uleczy się z tej choroby bez wiary. I analogicznie: rozum „naukowy” najskuteczniej leczyć wiarą „naukową”: teologią. Właśnie tutaj przekraczamy bramy modelowego europejskiego uniwersytetu, ufundowanego historycznie i ideowo na wydziale teologii, modelu, do którego po latach ideologicznych perturbacji i totalitarnych prześladowań udało się wrócić również w polskiej przestrzeni akademickiej.
Teologia chce i powinna nie tylko brać, lecz także dawać uniwersyteckim siostrom-naukom. Dawać mądrość „starszej” siostry, ponieważ razem z nią wchodzi do naszych uniwersytetów siedem wieków europejskiej tradycji akademickiej, dwadzieścia wieków tradycji chrześcijańskiej i kilka tysięcy lat tradycji monoteistycznej. Teologia była wszak jedną z głównych założycielek naukowej wszechnicy. Teologia chce i winna dawać to, co ma najcenniejszego: rozumienie rozumu i rozumności, rozumienie niezawężone do oświecenia Oświeceniem, ale poszerzone o jego głębokie i prastare źródło: oświecone wiarą religijną w jednego Boga objawionego w Jezusie Chrystusie. Teologia ze swej istoty poszerza i pogłębia bowiem pojęcie racjonalności, absolutnie fundamentalne dla definiowania tego, co istotnie europejskie. I jednocześnie poddaje rozum (a dokładniej: wszelkie jego uzurpacje) krytyce. Zdolność do krytycznego myślenia jest wszak istotna dla europejskiej tożsamości.
Zadaniem teologii jest wspierać uniwersytet jako miejsce pytania o prawdę. To miejsce teologii właściwe i cenne – jako dziedzictwo: w domu nauki jako domu prawdy. Teologia ma prawo tu mieszkać i zabierać głos w sprawie prawdy. Siostry nauki mają prawo ten głos słyszeć. Obecność, prowadzenie badań, ich wolność, powaga głosu z wnętrza uniwersyteckiej wspólnoty – to przyznanie przez społeczeństwo teologii (czyli także wierze chrześcijańskiej) szczególnej rangi w hierarchii własnych, duchowych podstaw, mimo zasadniczej neutralności światopoglądowej. To ważne i bezcenne dla tożsamości europejskiej, atlantyckiej; dla obecności chrześcijaństwa w naszym świecie.
„Świat cierpi z powodu braku myśli” – diagnozował epokę lat 60. Paweł VI w Populorum progressio (26 maja 1967 r.). To zdanie powtórzył w czterdzieści dwa lata później Benedykt XVI w Caritas in veritate. I tak je skomentował:
„Słowa te zawierają stwierdzenie, ale przede wszystkim życzenie: potrzebny jest nowy rozmach w myśleniu, by lepiej zrozumieć konsekwencje faktu, że jesteśmy jedną rodziną; oddziaływanie między ludami na Ziemi zachęca nas do tego rozmachu, aby integracja odbywała się raczej pod znakiem solidarności niż marginalizacji. […] Chodzi o zadanie, którego nie można spełnić tylko z pomocą nauk społecznych, ponieważ wymaga wkładu takich dyscyplin, jak metafizyka i teologia, aby w sposób jasny pojąć transcendentną godność człowieka [podkr. J. Sz.]”.
*
Jak zauważa Peter Seewald w wydanych wczesną jesienią tego roku Ostatnich rozmowach z Benedyktem XVI, Ratzinger ponownie zespolił sfery rozchodzące się w naszym świecie: naukę i religię, fizykę i metafizykę, refleksję i modlitwę, piękno języka i głębię myśli – rozplątując skomplikowane węzły, przenikając powierzchowność, docierając do sedna. Trudno się z tym nie zgodzić, patrząc z perspektywy teologii i jej przyszłości. Seewald: Ratzinger „nie ucieleśniał historii z przeszłości, lecz z przyszłości – nową inteligencję w poznawaniu i formułowaniu tajemnic wiary”.
Oby z tej inteligencji chciała skorzystać współczesna teologia.
ks. Jerzy Szymik
Warszawa, 27 listopada 2016
Ks. prof. dr hab. Jerzy Szymik – profesor zwyczajny w Katedrze Teologii Dogmatycznej i Duchowości Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Śląskiego, w latach 2004–2014 członek Międzynarodowej Komisji Teologicznej; adres do korespondencji:
Czym jest teologia?, tł. L. Balter, w: Podstawy wiary – Teologia (kolekcja Communio 6), red. L. Balter, Poznań 1991, s. 215. Jeśli nie zaznaczono inaczej, podane w przypisach publikacje są autorstwa J. Ratzingera/Benedykta XVI.
Kościół – Ekumenizm – Polityka, red. i tł. L. Balter i in., Poznań–Warszawa 1990, s. 201.
Prawda w teologii, tł. M. Mijalska, Kraków 2001, s. 108.
Tamże, s. 12.
Jezus z Nazaretu. Część 1: Od chrztu w Jordanie do Przemienienia, tł. W. Szymona, Kraków 2007, s. 167.
Wprowadzenie w chrześcijaństwo, tł. Z. Włodkowa, Kraków 20063, s. 179.
Tamże, s. 68.
Dialog jest koniecznością. Kardynał Joseph Ratzinger odpowiada na pytania „Znaku” [rozm. E. Adamiak, T. Węcławski, K. Tarnowski, G. Chrzanowski, J. Gowin, J. Poniewierski], tł. D. Zańko, „Znak” 51(1999) nr 11(534), s. 5.
Encyklika Caritas in veritate (29.06.2009), nr 53.
Ostatnie rozmowy [rozm. Peter Seewald], tł. J. Jurczyński, Kraków 2016, s. 10.
Tamże, s. 10.
Konteksty mistyki - program
- Szczegóły
- Nadrzędna kategoria: dokumenty
KONTEKSTY MISTYKI KRZESZOWSKIEJ
KONFERENCJA NAUKOWA
pod patronatem
Komitetu Nauk Teologicznych
Polskiej Akademii Nauk
Krzeszów 25-27 września 2015
PIĄTEK 25 września
10.30 Zwiedzanie Bazyliki Wniebowzięcia NMP
14.00 -18.00
Rozpoczęcie Konferencji
prof. dr hab. Andrzej Kozieł (UWr) Krzeszowskie Pocałunki Marii i Pocałunki św. Józefa a ikonografia „unio mystica” doby baroku
prof. dr hab. Joachim Piecuch (UO) Między mitem a poezją – fenomenologia mistyki krzeszowskiej
prof. dr hab. Leon Miodoński (UWr) Symbolika róży w mistyce krzeszowskiej
mgr Jolanta Malczewska-Kawalec, Iz 6, 1-3 – egzegeza spod krzeszowskiej ambony
SOBOTA 26 września
9.00-12.00
dr Erzsébet von Gaál, Die Gottergriffenheit der Seele bei Angelus Silesius
prof dr hab. Jan Krasicki (UWr) „Miłość jest magnesem”. Mistyka istoty i mistyka oblubieńcza Angelusa Silesiusa w kontekście mistyki baroku
prof. dr hab. Maciej Manikowski (UWr) Angelus Silesius a tradycja cysterskiej mistyki oblubieńczej
mgr-lic. Agnieszka Łoza (PWT) Mistyczny aspekt teologii krzyża w pieśniach Angelusa Silesiusa
13.00-16.30
prof. dr hab. Bogusław Kochaniewicz (UAM) Pobożność Eufemii z Raciborza w kontekście duchowości dominikańskiej XIV wieku
dr hab. Leszek Kleszcz (UWr) Mistyka jako ćwiczenie duchowe
dr Dominika Jacyk-Manikowska (UWr) Idea kontemplacji na przykładzie malarstwa Michała Willmanna
dr Izabela Marszałek (PG) Wieland i mistyka
dr Joel Burnell (EWST) The influence of Theologia Deutsche (German Theology) on Luther, and hence on Protestant spirituality and mysticism
16.30 Zwiedzanie Bazyliki św. Józefa
NIEDZIELA 27 września
9.00- 11.30
dr Joanna Giel (UWr) Motywy mistyczne w Śpiewniku Krzeszowskim
mgr-lic K. Wolnica (PWT) „Serce” w pismach Jana Wesleya i „Krzeszowskiej Drodze Krzyżowej”
mgr Paweł Beyga (PWT) Święty Józef mistykiem? Józefologia krzeszowskich obrazów Michała Willmanna
prof. dr hab. Bogdan Ferdek (PWT) Trynitarna mistyka Bernarda Rosy
Ku katolickiej teologii judaizmu
- Szczegóły
- Nadrzędna kategoria: dokumenty
Ks. prof. dr hab. Łukasz Kamykowski,
Uniwersytet Papieski Jana Pawła II
Ku katolickiej teologii judaizmu
Wprowadzenie do dyskusji, 6.11.2015 posiedzenie KNT PAN
1. Problem
Dlaczego „katolicka teologia judaizmu”?
Dążymy do pełnego zrozumienia otrzymanych darów, a dziś jesteśmy bardziej świadomi dynamizmu dziejów zbawienia i interakcji grup tworzących ludzką rodzinę.
Czym ma być „katolicka teologia judaizmu”?
Całościowa, zintegrowana z resztą teologii katolickiej odpowiedź na pytanie, jak widzimy Izrael („cały Izrael”) w Bożej ekonomii: od powstania (powołania do istnienia) przez rozłam z powodu Jezusa Chrystusa, dziś i w eschatycznym spełnieniu (teologia systematyczna), łącznie z zakładaną możliwością reinterpretacji źródeł (teologia pozytywna) i wskazaniem wynikającymi stąd postawami i działaniami Kościoła (teologia praktyczna).
Próbując tylko wymienić główne tematy do przemyślenia, trzeba zacząć od relacji między Kościołem Chrystusowym a Izraelem biblijnym rozumianej w taki sposób, żeby nie negowała ona więzi nadal istniejącej między dzisiejszą religijną społecznością żydowską a tymże Izraelem Patriarchów, Mojżesza i Proroków. Na tym tle trzeba na nowo przemyśleć dogmat o Wcieleniu Syna Bożego nie tylko w ludzkość w ogóle, ale o Jego przyjściu na świat w ludzie Izraela; dalej kwestię wymowy Jego śmierci krzyżowej, jej zbawczego sensu i prawdziwej odpowiedzialności za nią. Uważniej trzeba też przeczytać nowotestamentalne świadectwa o darze wiary w zmartwychwstanie Jezusa i Bożej ekonomii jej rozprzestrzeniania się w świecie. W tym świetle – i na tle pytania o sens istnienia wszystkich innych systemów religijnych – trzeba zapytać o prawomocność judaizmu po Chrystusie i jego sens w dziejach. Trzeba pytać przy tym o taki judaizm, jaki rzeczywiście istnieje, jakim go są w stanie rozpoznać jego wyznawcy. Z myślenia teoretycznego trzeba umieć zejść na poziom normatywny i praktyczny, by odpowiedzieć na pytanie o właściwe relacje między Ludem Żydowskim a Kościołem dziś, a także zapytać o perspektywę eschatologiczną, o Pawłowe proroctwo, że „Cały Izrael będzie zbawiony” (Rz 11, 25) – co o niej powinniśmy wiedzieć?
„Teologia zastępstwa” i jej odrzucenie
W ciągu wieków chrześcijaństwa wciąż pojawiały się próby – częściowe i najczęściej okazjonalne – odpowiedzi na to pytanie. Fakt obecności w dziejach po Chrystusie społeczności żydowskiej rozwijającej, niezależnie od chrześcijaństwa, swą własną historię, tradycję, kulturę, myśl religijną był i jest z chrześcijańskiego punktu widzenia teologicznie ważny a nawet niepokojący. Zdaje się bowiem kwestionować powszechną ważność Ewangelii głoszonej przez chrześcijan, w której sercu jest powszechna rola zbawcza Jezusa jako Chrystusa – a więc jako kogoś, kto w pierwszym rzędzie przyszedł zbawić lud wybrany – Izrael. Z tego zakwestionowania zdawali sobie sprawę chrześcijańscy myśliciele już w starożytności (św. Augustyn) i próbowali szukać takich sposobów rozumienia faktu religijnej społeczności żydowskiej poza Kościołem (skrótowo nazywanej przez wieki w myśli chrześcijańskiej Synagogą), który wydawał się spójny z całością chrześcijańskiego rozumienia dziejów. Nie wchodząc w szczegóły różnych rozwiązań, można powiedzieć, że generalnie obraz wychodził zawsze niekorzystnie dla Synagogi a na korzyść Kościoła w takim jego historycznym kształcie, jaki był znany autorom kolejnych epok. Zakładały one (jawnie lub skrycie) przekonanie, że skoro Bóg przez Chrystusa powołał Jego Kościół, to dawny Izrael został odrzucony i jest na wieki ukarany przez Boga, choć nie do końca wyniszczony. Stymulowało to, podtrzymywało i „uzasadniało” powszechną w świecie chrześcijańskim niechęć do Żydów, która w sprzyjających temu okolicznościach społecznych lub politycznych przemieniała się w nienawiść, agresję, rozlew krwi, budzące potem w odpowiedzialnych za Kościół zaniepokojenie i próby przeciwdziałania oczywistym zbrodniom bez wykorzenienia jednak sposobu myślenia o Żydach w kategoriach religijnych skazujących ich na ocenę negatywną.
2. Nowe przesłanki
Do ponownego rozpatrzenia teologii Izraela i Żydów mamy też nowe przesłanki, tak ze strony Magisterium, jak i wynikające z rozwoju myśli teologicznej i filozoficznej (w szerokim sensie poszukiwania mądrości).
Potwierdzenie trwania szczególnej relacji między Bogiem a Izraelem
Magisterium od Soboru Watykańskiego II dystansuje się wyraźnie wobec dawnej teologii Izraela w istotnych punktach.
Zgłębiając tajemnicę Kościoła, święty Sobór obecny pamięta o więzi którą lud Nowego Testamentu zespolony jest duchowo z plemieniem Abrahama. […] Przeto nie może Kościół zapomnieć o tym, że za pośrednictwem owego ludu, z którym Bóg w niewypowiedzianym miłosierdziu swoim postanowił zawrzeć Stare Przymierze, otrzymał objawienie Starego Testamentu i karmi się korzeniem dobrej oliwki, w którą wszczepione zostały gałązki dziczki oliwnej narodów. […] Skoro więc tak wielkie jest dziedzictwo duchowe wspólne chrześcijanom i Żydom, święty Sobór obecny pragnie ożywić i zalecić obustronne poznanie się i poszanowanie, które osiągnąć można zwłaszcza przez studia biblijne i teologiczne oraz przez braterskie rozmowy (Nostra Aetate 4).
Te (trochę stronniczo wybrane) fragmenty najobszerniejszego czwartego punktu deklaracji, której nie możemy tu analizować w całości, pokazują dobitnie zasadniczy zwrot w myśleniu i praktyce Kościoła, do którego nawołują biskupi zgromadzeni na Soborze. Przede wszystkim myślenie o Żydach w perspektywie religijnej nie zaczyna się teraz od pamięci zerwania, lecz od wyznania „duchowej więzi”, wspólnych korzeni, wspólnego dziedzictwa. Nowość polega nie tylko na przypomnieniu (w epoce bezpośrednio poprzedzającej Vaticanum II traktowanego w Kościele dość po macoszemu) dziedzictwa Starego Testamentu, nie tylko na odwołaniu się, poprzez Pawłową metaforę oliwki, do tekstów Nowego Testamentu dotąd pomijanych przy rozważaniu przez teologów statusu Żydów po Chrystusie, ale bardziej jeszcze przez wyraźne przyznanie, że dziedzictwo jest wspólne, czyli że aktualnie istniejąca, dotąd tak z góry i z pogardą traktowana Synagoga (żeby jeszcze raz użyć słowa, które odtąd wychodzi z użycia w języku kościelnym) czerpie z owego dziedzictwa. Nie tylko je przechowuje (co przyznawano niekiedy w przeszłości), ale tak z niego czerpie, tak je pielęgnuje i rozwija, że warto zalecić „obustronne poznanie się i poszanowanie”, wspólne studia biblijne i teologiczne, a zwłaszcza braterskie rozmowy.
Zasada powrotu do źródeł
Sobór Watykański II to także nowe podejście do interpretacji źródeł. Poprzedzające Sobór pogłębienie studiów biblijnych i patrystycznych, rozwijająca się refleksja nad rozwojem doktryny, zaowocowało przekonaniem możliwości i potrzebie sięgania do korzeni chrześcijaństwa i weryfikacji późniejszego rozwoju doktryn i praktyk pod kątem ich wierności Ewangelii. W odniesieniu do teologii judaizmu może to mieć duże znaczenie, gdyż rozwój nie dokonywał się tu systematycznie i w centrum zainteresowania Magisterium aż do czasu skupienia uwagi na misterium Kościoła. Przez wieki powtarzano alegoryczne zastosowania wyjętych z kontekstu zdań z Biblii na uzasadnienie praktyk wynikających bynajmniej nie z podstawowego orędzia chrześcijaństwa („starszy będzie służył młodszemu…”). Teraz, gdy stało się oczywiste, że nie da się zbudować pełnej eklezjologii bez adekwatnej „izraelologii”, sięgnięcie do korzeni nauczania o Żydach stało się nie tylko możliwe, ale konieczne.
Teologia w dialogu
Inną ważną przesłanką dla nowej teologii Izraela stała się przyjęta przez Sobór, za sugestią bł. Pawła VI, zasada dialogu jako właściwej relacji Kościoła z innymi podmiotami w świecie. Jeśli teologia ma być funkcją tak pojętego Kościoła, to powinna zakładać poznanie wzajemne, spotkanie z żywym „ty” partnera tak indywidualnego, jak zbiorowego, zwłaszcza gdy ma się prowadzić refleksję nad nim w ramach poszukiwania prawdy o Bogu i człowieku przed Bogiem i u Boga. Nie wolno już w teologii, która chce być katolicka, konstruować drugiego (heretyka, Żyda, poganina) według własnych wyobrażeń, lecz trzeba wysłuchać jego świadectwa o sobie, w tym - o jego wierze i próbować zrozumieć, wewnątrz własnej wiary, jego miejsce w planach Bożych. Dalej – w dialogu – próbować przedkładać mu nasze rozumienie własnej wiary tak, aby mógł zrozumieć również, jak jego postrzegamy, z ciekawością, czy i jak to przyjmie…
3. Możliwe kierunki rozwiązania
Przechodząc do konkretnych prób takiej teologicznej wizji dziejów Izraela po Chrystusie, w której zostawiałoby się Panu Bogu miejsce na Jego szczególną miłość do Ludu jego pierwszego wybrania bez rezygnacji z powszechnej roli Jezusa jako Pana i Zbawcy, chciałbym po pierwsze przedstawić odpowiedzi już dane, a po drugie zasygnalizować tylko pewne nasuwające się kierunki możliwego rozwiązania.
Odpowiedzi już dane
Kościół dostrzega w aktualnym ludzie żydowskim szczególnego partnera, w którym uznaje nie tylko pewną ludzką społeczność, jedną z wielu na świecie, mającą swą godną poszanowania kulturę duchową, tradycję religijną, ale nadto lud nadal związany z Bogiem szczególnymi więzami, które wynikają z jego genetycznego, organicznego związku z Izraelem Starego Testamentu. Oficjalne nauczanie Kościoła ostatniego czterdziestolecia (zwłaszcza za pontyfikatu Jana Pawła II) przyjmuje bez wahania nieodwołalność Przymierza zawartego na Synaju w takim sensie, że dotyczy ono relacji między Bogiem a aktualnym narodem żydowskim. Stwarza to szczególna więź w jednym Bogu Abrahama, będącym w szczególnym znaczeniu Ojcem dla obu społeczności religijnych, stwarza to – więcej – jakąś współodpowiedzialność przed Bogiem za losy świata. Od czasu soborowej deklaracji Nostra Aetate Kościół oficjalnie odcina się od obciążania odpowiedzialnością za śmierć Jezusa całej społeczności żydowskiej Jemu współczesnej i późniejszej, trwającej przy własnej tradycji religijnej, a zatem od takiej interpretacji historii, która widzi we wszystkich nieszczęściach Żydów przez wieki wyraz kary Bożej za nieprzyjęcie Jezusa i Jego Ewangelii[1]. Kościół ostatniego czterdziestolecia podkreśla z drugiej strony znaczenie faktu pochodzenia Jezusa i Jego uczniów z ludu Izraela dla właściwego rozumienia własnego posłannictwa wobec świata, w tym i właściwej relacji do społeczności żydowskiej, z którą ma – z woli Boga – wspólne korzenie.
Dwie „eklezje” Ludu Bożego
Zważywszy, że – według metafory św. Pawła z Listu do Rzymian – wszystkie gałęzie naturalne i obce są wszczepiane w jeden święty korzeń, można by iść w kierunku rozumienia istnienia tylko jednego Ludu Bożego – Izraela, który aktualnie istnieje w dwóch zgromadzeniach (eklezjach, synagogach), z których jedno przeżywa już (choć jeszcze nie w pełni) czasy mesjańskiego zgromadzenia Narodów wokół Reszty Izraela, a drugie trwa (solidarnie) ze światem, który nie umie rozpoznać w Jezusie Chrystusa i Zbawiciela świata, wskazując na anty-znaki zbawienia w doczesnej realizacji Kościoła.
Niejednorodność czasu spełnienia (kairos)
Współczesność, między innymi dwudziestowieczne teorie fizycznej budowy świata oswoiły nas z myślą o niejednoznaczności pojęć czasu i przestrzeni, o ich relacyjności, co – wydaje się – ułatwia myślenie o rozmaicie dopełniającym się czasie (kairos) zbawienia, mierzonym przez relację z Bogiem, etapy dążenia do niego, nie tylko w życiu indywidualnym, w dojrzewaniu do świętości poszczególnych ludzi ale także ludzkich społeczności, kształtowanych przez filozofie i religie. Stąd możliwe jest myślenie o współistnieniu w jednym czasie fizycznym (chronos) ludów przed- i po- chrześcijańskich, w tym w szczególności o Żydach i ich społeczności trwającej we własnym dialogu z Bogiem pod Prawem, przed Chrystusem, bez konieczności potępiania takiego stanu rzeczy.
Różny charakter przymierzy
Inny trop, za którym można, jak sądzę, iść to zauważenie różnego charakteru poszczególnych przymierzy Boga z ludźmi. Przymierze synajskie dotyczy warunków wprowadzenia ludu do obiecanej krainy, w której wygnańcy z Egiptu, jeśli posłuchają pouczeń swojego Boga, będą w stanie utworzyć naród wielki w swej mądrości i sprawiedliwym prawodawstwie. Ma więc charakter społeczny i doczesny. Nowe Przymierze dotyczy warunków zbawienia wiecznego, jest najpierw skierowane do serca wierzącego, a potem do wspólnoty, która jest jednego serca i jednaj myśli z Chrystusem. Ewangelia nie zawiera kodeksu prawnego kształtującego życie publiczne...
Zbawienie w czasie i w eschatonie
Z tym wiąże się dla mnie perspektywa rozwoju soteriologii w różnych wymiarach rozumienia zbawienia, zapoczątkowana również przez Vaticanum II niezależnie od problematyki żydowskiej w Gaudium et spes. Sens cząstkowego zbawienia w doczesności dla ostatecznej rekapitulacji całości stworzenia może – moim zdaniem – otrzymać światło ze strony uważnego rozpatrzenia miejsca Izraela w Bożych planach. Nie wiem, czy dane mi będzie coś jeszcze w tym kierunku przemyśleć i napisać, ale sądzę, że jest to warte zastanowienia.
[1] „A choć władze żydowskie wraz ze swymi zwolennikami domagały się śmierci Chrystusa, jednakże to, co popełniono podczas Jego męki, nie może być przypisane ani wszystkim bez różnicy Żydom wówczas żyjącym, ani Żydom dzisiejszym. Chociaż Kościół jest nowym Ludem Bożym, nie należy przedstawiać Żydów jako odrzuconych ani jako przeklętych przez Boga, rzekomo na podstawie Pisma świętego. Niechże więc wszyscy dbają o to, aby w katechezie i głoszeniu słowa Bożego nie nauczali niczego, co nie licowałoby z prawdą ewangeliczną i z duchem Chrystusowym” (Nostra Aetate 4).